piątek, 28 czerwca 2013

Chapter I

Ciemność była moim jedynym przyjacielem. Samotność coraz mocniej mi doskwierała. Ja tak bardzo chciałam go zobaczyć a miałam tylko pomięte zdjęcie które cudem zachowałam.
Sięgnęłam do zewnętrznej kieszeni mojego stroju i wyciągnęłam zmiętolony kawałek papieru. Ostrożnie rozwinęłam zgniecioną fotografię. Na widok szczęśliwej pary w moich oczach pojawiły się łzy. Lekko pociągnęłam palcem po fotografii. Te piękne oczy które patrzyły na mnie z miłością. Dotyk jego dłoni na moim ciele który przyprawiał mnie o dreszcze. Usłyszałam odgłos otwieranych zamków. Pisk krat drażnił mnie coraz mocniej. Do celi weszła tajemnicza kobieta. Usiadła na pryczy w samym kącie nic nie mówiąc. Strażnik wyszedł z powrotem. Dziewczyna była niemalże niezauważalna. Jej strój choć jaskrawy zlewał się z całym otoczeniem . Chciałam wydusić głupie cześć ale w gardle poczułam blokadę. Nie odezwałam się. Może ona to zrobi- pomyślałam. Usiadłam pod zimną ścianą na swoim łóżku i podkuliłam nogi. Bałam się jej. Lustrowała mnie od czubka głowy po same nogi. Jej oczy mówiły, że mnie nienawidzi choć nie zamieniłam z nią ani słowa. Były ciemne, mroczne... Wyrażały tylko złość. Lekko uniosłam głowę ku górze i spytałam się Boga dlaczego? Dlaczego ja muszę cierpieć za grzechy innych? Proszę pomóż mi. Nagle poczułam lekki dreszcz przeszywający moje ciało.
- Kogo zabiłaś? Spojrzałam na nią.
-.... teścia...- mruknęłam cicho jakby wstydząc się tego słowa, a może brzydząc Pierwsze łzy napłynęła mi do oczu. Wszystkie wspomnienia wróciły.- A ty dlaczego tu jesteś?- zapytałam Nie odpowiedziała. Obróciła głowę i spojrzała w okno. Odpuściłam. Samoświadomość zabicia kogoś był najgorszą rzeczą na świecie. Ale..ale ja musiałam to zrobić. Kierowały mną emocje i strach. Nie mogłam żyć dłużej w strachu. To było moją ucieczka do wolności. Ucieczką za wszelką cenę. Tylko, że trafiłam tutaj.
Przez ostatnie kilka dni moim najciekawszym zajęciem było patrzenie się w sufit i rozmyślanie nad życiem. Rozmyślanie nad dalszym nędznym życiem mordercy.
Dziewczyna która była ze mną w celi raczej się nie odzywała. Nie rozmawiałyśmy. Byłam jakby sama ze swoimi myślami. Brak poczucia czasu dołował mnie jeszcze bardziej. Co raz widziałam bliskich wspierających więźniów. A ja ! A ja nie miałam nikogo byłam sama nawet On nie przyszedł  odkąd tu jestem. A ja potrzebuję go dotknąć. Potrzebuję usłyszeć jego głosu. Spojrzeć w jego oczy. Zgrzyt zamków. Otwieranie drzwi. Ktoś wszedł do środka.
-Stewart masz widzenie- lodowaty głos przerwał ciszę. Co? Ja? pomyślałam. Powoli zsunęłam się z kozetki i ruszyłam za uzbrojonym po zęby policjantem. Szary nudny korytarz dłużył się niemiłosiernie. Serce biło mi jak oszalałe. Jednak ktoś o mnie pamiętał. Jednak komuś na mnie zależy. Przeszliśmy przez 3 otwierane kraty, jeszcze jakieś inne stalowe drzwi.. no tak w końcu byłam na wydziale NN. Zeszliśmy metalowymi schodami gdzieś na dół, potem do jakiejś salki gdzie czekał...ON?! Gdy przeszłam przez metalowa drzwi na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Jak najszybciej chwiałam wtulić się w jego ramiona. Jednak zrezygnowałam. Mężczyzna gwałtownie posadził mnie na starym krześle przykuł  moją rękę do niego, drugą zostawił wolną. Położyłam ją na stole gdzie leżała dłoń..chłopaka. Delikatnie musnęłam ją palcami. Lecz on gwałtownie schował ją pod stół. Przez ten czyn w moich oczach pojawiły się łzy.
-Kochanie?-szepnę​łam.
-Nie nazywaj mnie tak- warknął- Jak mogłaś?!
-Ale ja nie chciałam- trzęsłam się jak dziecko.
- Nie chciałaś? Nie bądź żałosna!- powiedział ironicznie- Zabiłaś jedyną osobę, którą kochałem. Brzydzę się tobą!- ostanie zdanie powiedział bardzo wyraźnie abym mogła poczuć obrzydzenie do samej siebie.
-Ja...ale ja musiałam- broniłam się- Kochałeś mnie, dlaczego teraz mi nie wierzysz?- płakałam bezsilnie
-Właśnie kochałeś! To przeszłość tak jak i my. Posłuchaj skończona idiotko! Zniszczę cię! Rozumiesz? Zrobię wszystko abyś zgniła w pierdlu. Obiecuję.- po tych słowach chłopak wyszedł z pomieszczenia.
-Proszę nie odchodź ja cię potrzebuję - mówiłam z coraz niższym głosem. Gdy trzasnęły drzwi popłakałam się jak dziecko. Położyłam się na drewnianym stole i szlochałam. Jak on... jak on może mnie tak rani, być człowiekiem... bez uczuć. Nie umiem bez niego żyć.. ale muszę cierpieć. To pokuta za moje czyny.
-Wstawaj- krzyknął oschły policjant i szarpną moją ręką. Tą samą drogą wróciliśmy do mojej celi.
-Wracaj tam gdzie twoje miejsce- mówiąc to strażnik pchnął mnie na zimną podłogę. Brak siły sprawił, że upadłam na brudną pryczę.
-Może ostrożniej. To nie worek ziemniaków- tajemnicza dziewczyna podeszła do mnie i pomogła w stać w tym samym czasie rzucając groźne spojrzenie na policjanta.
-A ty jesteś taka sama jak i ona - prychnął i zamknął drzwi.
Usiadłam na łóżku kuląc się. Kołysałam się na prawo i lewo. Moja psychika nie wytrzymywała tego. Była na skraju załamania. potrzebowałam jedynie szczerej rozmowy. Miałam wrażenie że nie długo przeniosą mnie do innego wydziału... do pokoju bez klamek. Już teraz zachowywałam się jak nie zrównoważona ale moje życie straciło sens. Bez niego nie mam po co żyć. Bo kto umie żyć bez serca?
-Chcesz porozmawiać- od razu było widać, ze te słowa przechodzą ciężko przez gardło dla tej osoby.
-Chcę- odparłam zgodnie z prawdą.- nawet nie wiesz jak bardzo
-Lecz nie wiem od czego zacząć.- dokończyłam. -Najlepiej od początku. Wtedy będę mogła cię zrozumieć. Bo widać, ze jesteś tu niesłusznie.- tajemnicza dziewczyna zbliżyła się do mojego łózka i powoli usiadła na jego rogu.
-Pochodzę z Manchester.. moja rodzina nigdy nie była bogata. Moją pasją było komponowanie, wyjechałam na studia do Londynu i jakiś czas później poznałam Jego. Pomógł mi zacząć od początku, stał się moim przyjacielem, spędzał ze mną każdą wolną chwilę.
-I połączyła was miłość?- zapytała niepewnie
-Tak ale nie od razu. Były wzloty i upadki. Ten związek nie wyglądał jak każdy inny. Lecz ja kochałam ten dreszczyk adrenaliny. Ucieczki, potajemne spotkania. Tak wyglądało moje życie razem z nim.


__________________________________________________
Witamy w pierwszym rozdziale opowiadania "Murder is a step to freedom". Te opowiadanie powstało dzięki dwóm autorkom Skyfallgirl która zachęciła mnie do pisana razem z nią i nie żałuję z tego miejsca chcę jej podziękowac za wspólne pisanie oraz mnie nieopierzonej pisarce. Mam nadzieję, że w czasie czytania tej emocjonującej choc krótkiej historii będą wam towarzyszy łzy, strach, rozczarowanie a nawet momentami radośc. Więc piszcie w KOMENTARZACH wasze odczucia. Oraz co myślicie o bohaterach. Życzę miłego czytania Ruda ;* 

6 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział : )
    Ciekawe kto to jest ten chłopak : )
    Czekam na następny rozdział : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Robi się coraz ciekawiej....
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział, już nie mogę się doczekać następnego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hym. Po zapoznaniu się z treścią tego rozdziału, stwierdzam, że byłym Khaterine jest Lou?
    Ah, co za brutalny człek.
    Kurde, ciekawa jestem, jak potoczą się dalsze losy naszej morderczyni i tego, czy Tomlinson jej wybaczy.
    Co do opowiadania, to genialna fabuła, tak bardzo różniąca się od reszty.
    Pozdrawiam,
    Klaudia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowity *o* Taki tajemniczy. W ogóle nie wiadomo o kogo chodzi w określeniu "ON" :) Jestem strasznie ciekawa kim jest ta dziewczyna, która zaczęła rozmawiać z Khaterine i jakie skrywają tajemnice te obie dziewczyny? Już nie mogę się doczekać nn.!

    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny. Czekam na nastepny.
    Zapraszam do mnie.
    http://all-you-need4.blogspot.com/
    Skomentuj i zaobserwuj.

    OdpowiedzUsuń