wtorek, 23 lipca 2013

Chapter V



To, co się wydarzyło tej nocy... Jest nie do opisania. Nigdy nie zapomnę, co mi zrobił. Człowiek, dla którego tyle zrobiłam. Dzięki mnie miał normalne życie. Przez całą noc leżałam skulona. Każdy szmer powodował u mnie strach. Nad ranem do sypialni wszedł Louis. Próbował pocałować mnie na powitanie, lecz go odepchnęłam.
-Ej, co jest?
-Nic po prostu...- Nie potrafiłam skłamać ani powiedzieć prawdy
-Co po prostu? Przychodzę do ciebie a ty mnie odpychasz
-Przepraszam, ale źle się czuje. Mógłbyś zostawić mnie samą? - Moje serce rozbiło się na miliony kawałeczków. Nie mogłam powiedzieć tej ohydnej prawdy, bo to by zniszczyło Louisa. Wyszedł nic nie mówią a mnie zostawiając samą. Nie wytrzymałam morze łez wylało się na białą pościel. Byłam pomiędzy młotem a kowadłem. Nie wiedziałam, co robić. Nie miałam, komu się zwierzyć była z tym wszystkim sama.
Bałam się, Louisa. Bałam się jego dotyku. To było nie dorzeczne. Przez jedną osobę moje życie legło w gruzach. Byłam wrakiem człowieka. Wstałam z łóżka i poszłam pod prysznic. Brzydziłam się własnego ciała każde dotknięcie jego kończyło się płaczem. Długo mi zeszło z kąpielą. Ubrałam się i jak najciszej zeszłam na dół. Nie miała ochoty nikogo spotkać. Potrzebowałam samotności. Jak najszybciej przeszłam do kuchni. Chciałam tylko coś zjeść i znów zamknąć się na górze. Jednak poczułam niemiły dotyk na biodrach. W moich oczach pojawił się strach.
-Skarbie. Wszystko Ok?
-Tak. Możesz mnie puści. Proszę- powiedziałam drżącym głosem. Odsunął się zdziwiony.
-Wybacz, ale chcę by sama. Wyminęłam bruneta i skierowałam się na górę. Wbiegłam po schodach do sypialni. Dłużej tak nie mogłam. Powoli przytłaczała mnie myśl, że, czego bym nie zrobiła ktoś na tym ucierpi. Nagle ktoś pojawił się pod drzwiami. Przerażona weszłam do łazienki w pokoju.
-Kochanie nie uciekaj przed tatusiem. W niczym to ci nie pomoże . - Jego głos był obrzydliwy
Cała się trzęsłam i modliłam, aby odszedł. Nagle zobaczyłam, że klamka od drzwi zaczęła się ruszać. Szybko podkuliłam nogi i zaczęłam szlochać. Od niego dzieliły mnie tylko drzwi od łazienki zamknięte na klucz. Nagle wszystko ucichło. Usłyszałam tylko trzask drzwi od pokoju. Poczekałam jeszcze kilka minut i postanowiłam wyjść. To był błąd. Był sprytniejszy niż myślałam. Gdy wychodziłam z łazienki zaskoczył mnie od tyły obiją rękoma dotykając mojej kobiecości. Był bardzo brutalny.
- Posłuchaj mała dziwko. Jeśli pilśnisz coś dla Louisa obiecuję ci, że cię zabiję. Zgwałcę i zabiję rozumiesz?
-Zostaw- wyłkałam.
-Tak proszę udawaj cnotkę. Udawaj, że tego nie lubisz. A kto pieprzył się z moim synem wczoraj? Kto ja?- Chwycił moją twarz i ścisną z całych sił
-On to nie ty- warknęłam.
-Ja jestem lepszy przyznaj to- zbliżył swoją twarz do mojej i przygryzł mi ucho.
-Nie, zostaw mnie.- Próbowałam się wyrwać. Nagle ktoś zapukał do drzwi
-Proszę krzyknęłam. Andrew zmuszony był mnie puści. Odsunęłam się najdalej jak mogłam. Do pokoju wkroczył Lou. Szybko wytarłam łzy, które spływały po moich policzkach.
-Czemu płaczesz kochanie?- Spytał podchodząc bliżej
-Nie to tylko wzruszenie- skłamałam
-Tak opowiadałem Kate, jakim byłeś urwisem.- Szybko wtrącił się, Andrew
-Heh. Dobra tato chodź odwiozę cię.
-A tak na mnie już czas zasiedziałem się u was.- Mężczyzna podszedł do mnie, aby się pożegna wyciągną do mnie rękę, lecz ja tylko spojrzałam na niego z pogardą.
-Do widzenia urocza Kate- uśmiechnął się niby miło dla mnie ohydnie
-Tak do widzenia. -Odwróciłam wzrok od jego osoby. Już po chwili wyszli
-Jak mijały kolejne dni?- Spytała czarnowłosa
-To był istny horror. Nasz związek powoli rozpadał się. Nie dopuszczałam do siebie nikogo całe dnie siedziałam w ciemnym pokoju.
-Ja bym się już zabiła dawno, aby nie cierpieć
-To był dopiero początek.


1 stycznia 2013
Sylwester. Nowy rok. Chciałam zachowywać się normalnie. Zeszłam na dół gdzie w salonie przy stole siedział Louis. Był przygnębiony nie miał pojęcia, dlaczego jestem smutna. Katował się myślami, co zrobił nie tak. Lecz to nie była jego wina.
-Wiesz Kate ja się tak zastanawiam- odezwał się z poważną miną-Co ja ci zrobiłem? Co zrobiłem, że zasługuje na takie traktowanie? Nie wiem. Mam nadzieję, że mnie oświecisz. Te słowa spowodowały u mnie ból. A w oczach pojawiły się łzy. Lekko wyciągnęłam rękę w jego stronę, aby go dotkną. Aby przełamać te cholerne brzydzenie ale nie mogłam nie potrafiłam. Wstał gwałtownie przewracając odepchnięte krzesło. Lekko wzdrygnęłam się.
-Jeśli mnie kochasz i nie chcesz abym odszedł pocałuj mnie
W moich oczach pojawiły się kolejne łzy. Powoli zbliżyłam się do niego i chwyciłam jego twarz w dłonie. W tym momencie płakaliśmy oboje. W tej pozycji tkwiliśmy dobre kilka minut. Lecz ja pomimo sił nie potrafiłam przełamać obrzydzenia. Dużym wysiłkiem dla mnie było dotknięcie bruneta. Oparłam głowę o jego ramię i wyszeptałam
-Przepraszam Louis. Nie potrafię. Po prostu nie potrafię. Złapał mnie za ramiona
-Co ja ci zrobiłem? -Popatrzył na mnie z żalem i poszedł na górę
Opadłam jedynie na zimne kafelki i płakałam. Jedynie to wychodziło mi najlepiej.
-Czy on się jeszcze pojawiał?- Spytała moja współlokatorka
-Wtedy myślałam, że zostawi nas w spokoju, lecz się myliłam.

20 stycznia
Do sypialni zapukał Louis. Powoli wszedł do pokoju. Lecz nadal leżałam bez ruchu. Nie miałam siły spojrzeć mu w oczy.
-Mój tata przyszedł- rzucił. Na te słowa ścisnęłam mocno kołdrę i zacisnęłam zęby.
-Nie dam rady się z nim przywitać. Przeproś go ode mnie.-Rzuciłam na poczekaniu
-No przecież. Nic innego nie robisz od miesiąca tylko nic nie możesz. Będzie z nami mieszkał, ale co cię to obchodzi
-Louis proszę znowu zaczynasz?- Po chwili dotarły do mnie słowa mojego chłopaka. -Co? Dlaczego? Przecież sam mówiłeś, że ma mieszkanie.
-Remont. Będę zaczynał, bo mam dosyć.
-Po prostu mnie zrozum. Tylko tyle.- Szepnęłam cicho. -A czy Andrew nie może zatrzyma się gdzie indziej?- Zapytałam niepewnie nadal leżałam tyłem do Lou
-Nie mam siły- usiadł na łóżku a z jego oczu popłynęły łzy
Teraz zmuszona była podnieść ciało, które było znienawidzone przeze mnie. Lekko dotknęłam jego ramienia. Nie poruszył się. Nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia.
-Kochanie?- Zapytałam niepewnie
-Co ode mnie chcesz? Znowu zranić
-Zranić?
-Co ty wygadujesz?
-Nigdy nie chciałam cię zrani.
-Właśnie to robisz. Odsuwasz się. Mam dosyć rozumiesz? Nie mam siły. Kocham cię jesteś najważniejsza, ale to, co tu się dzieje jest nienormalne
-Nie mogę ci tego wytłumaczy. Chcę, ale nie mogę.
-Oczywiście, że nie możesz. Czy ja w ogóle coś znaczę? Po tych słowach do pokoju wszedł, Andrew.
-Witaj Kate. - Jego uśmiech sprawiał u mnie odruchy wymiotne.
-Czyli znowu on- westchnęła dziewczyna-Dobra​ jestem trochę zmęczona. Twoja historia wciąga czekam na jutrzejszą kontynuację- wstała i poszła na swoje łóżko. Byłam zdziwiona. Ktoś chciał pozna prawdziwą historię, jaką było moje życie. Jeszcze do tego ona.. Dziewczyna milcząca. Nawet nie wiem jak ma na imię. Zycie jest dziwne pomyślałam. I po tych słowach zakończyłam kolejny dzień w miejscy, które było pisane od samego początku tylko dla mnie.

__________________________________________________________________________
Piąty rozdział za nami. Jak wam się podoba? Akcja już nam dużo mówi. Również ten rozdział wyjaśnił nam dużo. Od tego momentu powoli będzie się wyjaśniała sprawa z zabójstwem. Jesteście ciekawi co się stanie? Czytajcie nasze opowiadanie?
Zapraszam również na nasze inne opowiadanie
http://and-i-will-be-your-angel.blogspot.com/ "A ja będę twym aniołem"---> rozdział pojawi się w piątek
http://milosc-w-rytm-muzyki.blogspot.com/ " Miłość w rytm muzyki"---> pierwszy rozdział pojawi się po zakończeniu tego opowiadania czyli 6 sierpnia. Na razie możecie obejrzeć zwiastun.

A jeszcze małe ogłoszenie:
Polecam!!!!! Blog znajomych!!!!!
Nie masz kogo się poradzić, a męczy Cię jakiś problem?

Chcesz pozostać anonimowy/a?

Chętnie ci pomożemy!

Opisz dokładnie swój problem, a my na pewno Ci odpiszemy



Do napisania za tydzień Ruda ;*

2 komentarze:

  1. Rozdział jak zawsze świetny ;) Szkoda mi jej... Mam nadzieję że Lou jej wybaczy... Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny czekam z niecierpliwością na nexta %%

    OdpowiedzUsuń