22 stycznia
Andrew zachowywał się normalnie. Myślałam, że to koniec mojego horroru. Lecz było zbyt wcześnie, aby się cieszyć.
-Nie wiem czy cię to interesuje, ale jadę w trasę na dwa tygodnie. - Powiedział Lou pakując swoje rzeczy-a może nie będę już wracał? Nie będziesz mieć problemu.
-Louis proszę nie mów tak. Mogę pojechać z wami?- Spytałam z nadzieją
-Nawet jakbym chciał to nie masz jak. Co ci tak zależy? Jestem w domu to mnie nawet nie dotykasz
- Po prostu chcę to naprawić.- Mówiąc to podałam koszulkę, która leżała na kanapie.
-Co chcesz naprawiać? Nie ma, czego. Nie długo nie będzie nas. Nie mogę cię zabrać
-Louis proszę zabierz mnie ze sobą. Proszę. - Błagałam jak małe dziecko. Nie mogłam znieść myśli, że zostanę sam na sam z moim oprawcą na dwa tygodnie
-Kate mam takiej możliwości. Pocałuj mnie - poprosił nagle. Zaszokował mnie. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Z jednej strony potrzebował uczucia, które mu odbierałam. Był silny wytrzymywał to wszystko.
-A, jeśli tego nie zrobię? -Zapytałam niepewnie
-Zrób to. Pocałuj mnie.- Zbliżyłam się do niego. Dzieliły nas tylko centymetry. Jedną dłonią chwyciłam go za rękę a drugą położyłam na policzku. W mich oczach pojawiły się łzy. Było mi ciężko, ale musiałam to zrobić, aby Louis nie odszedł ode mnie.
-Robię to dla ciebie- szepnęłam. Mocno wpiłam się w jego usta. Zapomniałam już jak smakują. Nagle w jego oczach pojawiły się łzy. Objął mnie bardzo delikatnie oddając pocałunek. Tęskniłam za nim.Za jego ciepłem
Lekko oderwaliśmy się od siebie. Otarłam łzę spływającą po jego policzku. I uśmiechnęłam się w jego stronę.
-Kochasz mnie?
-Głuptasie przecież wiesz.
-Powoli wątpiłem
Chłopak chwycił walizkę i zmierzał w stronę drzwi. Byłam zdezorientowana. Myślałam, że po wszystkim zabierze mnie ze sobą.
-Kate chcę, ale nie mogę - powiedział do mnie
- Proszę? Jeśli to zrobisz, jeśli mnie zostawisz...- Nie mogła się uspokoić wpadłam w histerię
-To, co? To tylko dwa tygodnie. Też będę tęsknić, ale nie mogę cię zabrać
Po tych słowach wyszedł z mieszkania. A ja zostałam sama z moim oprawcą.
Uciekłam na górę zamykając drzwi
Położyłam się na łóżku i czekałam aż zapuka.
To nastąpiło w nocy. Szarpał drzwiami aż je otworzył były na zamek
Szybko zamknęłam oczy i zacisnęłam zęby. Chciałam uderzy go w twarz, gdy zbliży się do mnie
Podszedł do łóżka. Materac się ugiął a ja usłyszałam jego ciężki oddech.
-Tęskniłaś?- Spytał zachrypniętym głosem
-Nie za bardzo- zebrałam w sobie trochę odwagi
-A ja wyobraź sobie, że tak- na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Zamknęłam oczy i zacisnęłam pięści. Idź stąd błagam..
-Twoje błaganie w niczym nie pomogą. Wiem, że tego chcesz. - Lekko przygryzł moje ucho.
Przyciągnął mnie do siebie na siłę całując
Nie chciałam tego zaczęłam okłada go pięściami na oślep Przytrzymał moje ręce i wyszeptał.
-Będziesz grzeczna dziwko nie będzie bolało
Splunęłam mu w twarzy.
-Tak chcesz się bawić? -Zapytał
Położył się na mnie rozchylając nogi
Próbowałam wyobrazić sobie, że na miejscu Andrew jest Louis. Lecz nikt nie umiał go zastąpić.
-Zostaw mnie!- Krzyknęłam szarpiąc się, gdy ściągał moją bieliznę
-O buntowniczka. Lubię takie -kompletnie, ignorowal moje groźby jak i prośby. Miał jeden cel, którym byłam ja.
Nie było sensu się wyrywać. Był silniejszy
Moje próby wyrwania się przedłużały wszystko.
Wsunął swoje wielkie dłonie pod moją bluzkę
A ja leżałam jak kłoda. Po chwili Jego pięści okładały moja twarz.
Później znowu mnie zgwałcił.
Gdy dopiął swego spluną na mnie.
- szmata - jego zdaniem to określenie pasowało do mnie najbardziej.
Nie odezwałam się. Nie płakałam. Nic nie robiłam
Po prostu skuliłam się w kłębek i modliłam się, aby ten cały koszmar się skończył.
-Po, co to robisz?- Wychrypiałam
-dlaczego? Hmmm zastanówmy się. Bo mój syn nie zasługuje na taką dziwkę. Bo lubię krzywdzić ludzi. Bo nigdy nie kochałem swojego syneczka. - Szeptał mi do ucha.
-Nie byłam dziwka póki ty mnie nie zmusiłeś do...Tego. Jesteś chory. Nienormalny- mówiłam spokojnie
-Tak słyszałem to już. Może masz inne określenia? -Jego bezczelność nie znała granic.
-Dupek. Idź stąd.
W końcu wyszedł. To była pierwsza noc bez Lou a przede mną były kolejne.
-Boże... Koszmar jakiś- wzdrygnęła się dziewczyna
-Tak wyglądało moje Zycie. Czułam się jak ścierwo które było wykorzystywane przez wszystkich. Można było śmiało powiedzieć, ze spalam z ojcem i synem.
-A, co było dalej, gdy Lou jeszcze nie wrócił?
- Kolejne noce a nawet dni...
27 styczeń
Były powtórka z rozrywki. Minęła polowa czasu a on zdążył zgwałcić mnie 16 razy. Pewnie każdy pomyśli, co za idiotka to liczy, ale ja musiałam.
Nie miałam już łez. Nie płakałam. Nie miałam siły na nic i wszystko mnie bolało.
Moje ciało traktował jak worek kartofli. Byłam na skraju załamania nerwowego. Nagle z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu.
Zerknęłam na ekran. Louis. Od razu odebrałam połączenie
Chciałam coś powiedzieć zwykle witaj skarbie, ale nie potrafiłam. Poczułam blokadę a w oczach pojawiły się łzy.
-Halo? Kate?
-Lou... Witaj. - Gdy usłyszałam jego głos wszystko odeszło.
-Cześć kochanie. Wiesz, że dzisiaj będę? Zabieram cię na nasz koncert.
-Co? Przewiesz się mówiłeś, ze nie możesz mnie zabrać. Nagle zmiana planów?
-Nie nie. Po prostu koncert jest w Londynie i będziesz na nim.
Miałam jednak nadzieje ze wyrwę się z tego miasta. Jednak los postanowił mścić się na mnie nadal.
-A, kiedy będziesz?
-Za godzinę.
Od dłuższego czasu na moich ustach zagościł uśmiech.
-Czekam...- Jedynie to udało mi się wykrzyczeć do słuchawki przed rozłączeniem się. Telefon rzuciłam na łóżku i zaczęłam wybierać się do wyjścia
Na moje posiniaczone ciało założyłam koszulę z długimi rękawami i naciągnęłam czarne rurki. Przeczesałam włosy i nałożyłam makijaż na twarz, jak aby zakryć czerwone i granatowe ślady. Powoli zeszłam na dół gdzie w kuchni był, Jake
Jednak make-up był za słaby. Uznałam to po wyrazie twarzy lokaja.
- Czy panienka gdzieś upadła - spytał z powaga.
-Emm uderzyłam się o szafkę
-Rozumiem-jego mina mówiła sama za siebie, ze mi nie wieży. Prawdę mówiąc w tamtym momencie nie obchodziło mnie to zbyt mocno.
- Zaraz będzie tu Louis wychodzimy na jego koncert. I mam prośbę abyś dziś został na noc.- Grzebiąc w torebce rozmawiałam z pracownikiem a on tylko potakiwał i kazał się nie martwić.
Po chwili usłyszałam odgłos silnika i ktoś zaparkował pod domem.
Szybko podbiegłam do drzwi i zobaczyłam Lou. Byłam w takiej euforii, ze pobiegłam do niego momentalnie. Miał wyciągnięte ręce. Chciał mnie przytulić. Lecz ja zdałam sobie sprawę, ze nie dam rad. Szybko zatrzymałam się przed nim i wyciągnęłam rękę do uścisku.
-Witaj Louis.- Wyglądało to jak stara para dobrych znajomych witała się po kilku latach. żałosne
Nie odpowiedział. Po prostu wskazał na samochód i otworzył mi drzwiczki.
Spodziewałam się tego. Chłopak nie widział swojej dziewczyny tydzień. Marzył, aby ja pocałować, przytulić, poczuć jej zapach. A ona jedynie uścisnęłam jego dłoń. Po wejściu do auta wykrztusiłam jedno słowo.
-Przepraszam.
-Za co? Nie przepraszaj. Przyzwyczaiłem się.
Do moich oczu naszły łzy. Popatrzyłam w jego cudowne tęczówki. Miałam chęć nie ja po prostu marzyłam, aby go pocałować. Ale nie mogłam nie potrafiłam. Lekko wysunęłam dłoń w jego stronę, aby go dotknąć. Lecz on jedynie się odsuną. Po tym geście stwierdziłam ze oddalamy się od siebie.
Jechał nic nie mówiąc. Wzrok miał wbity w przednią szybę. Gdy dojechaliśmy pod arenę, pomógł mi wysiąść i tylko wskazał gdzie mam iść.
Szlam wąskim korytarzem a za ścian dobiegał pisk fanek.
Wprowadzili mnie na miejsca dla VIP gdzie czekałam aż chłopcy wyjdą na scenę.
W końcu wszystko się zaczęło. Koncert rozpoczęli piosenka Little Things. Którą Lou zadedykował mnie.
-Tą piosenkę dedykuje tylko tej jedynej. Tej którą kocham i mimo wszystko kochać będę.
Na sali rozszedł się głos w stylu "ooo" a na mojej twarzy pojawił się smutek. Pomimo tylu krzywd, jakie mu wyrządziłam on nadal mnie kochali.
On był wspaniały... W czasie jego solówki zostałam poproszona na scenę.
W tym momencie przełamałam obrzydzenie i pozwoliłam się dotknąć.
-Kłamca- te słowa wybiły mnie z rytmu. Dziewczyna postanowiła przerwać te wspaniałe chwile.
-Słucham? - Zwróciłam wzrok na ciemnowłosa
-Gdyby cię kochał to byś nie cierpiała.
-Cierpię za swoje grzechy. Ale masz racje powiedział ze mimo wszystko będzie mnie kochać. A niedawno wykrzyczał mi w twarz ze mnie nienawidzi.- Oparłam głowę na ramieniu. Dziewczyny a ona oplotła mnie swoją ręką
-Właśnie, kłamał. Kornelia.
Momentalnie spojrzałam na dziewczynę ze zdziwieniem
-Jestem Kornelia.
-Kate znaczy Khaterine. - Byłam w dużym szoku. Nie spodziewałam się, ze tajemnicza dziewczyna kiedyś mi się przedstawi
-wiem. Opowiadaj dalej. Co było na scenie
Na scenie czułam się cudownie. Ju zod dawna nie byłam tak traktowana.
Po chwili Lou oddał mikrofon Harremu i klękną przede mną
Byłam w szoku nie spodziewałam się tego.
-co ty wyprawiasz? -Szepnęłam
-Katharine Stewart jesteś najdroższą osobą w moim życiu. Kocham cię całym sercem i darzę ogromną miłością. Nie umiem bez ciebie żyć, to tak jakby oddychać bez powietrza. Chcę abyś była tylko moja i ze mną stworzyła szczęśliwa rodzinę. Kocham twój uśmiech, kocham twoje oczy kocham ciebie całą.
I dlatego pytam czy zgodzisz się zostać moją żoną
Presja, jaka wywierali na mnie chłopaki z zespołu i widownia doprowadzała mnie do szaleństwa.
Lou patrzył na mnie i tylko do mnie wyszeptał.
-Tylko to może nas uratować...
Jego oczy patrzyły na mnie błagalnie. Każda para oczu Bryla skierowana na nas. A my tkwiliśmy w tej idiotycznej pozycji dobre kilka minut oczywiście przeze mnie
W końcu odwaga pozwoliła wydusić mi głupie " Tak"
Nasunął mi na palec złoty pierścionek i chciał mnie, chociaż przytulić.
Podszedł do mnie i powiedział
- zrób to proszę
Otulił mnie swoimi ramionami a ja nadal stałam jak wcześniej. Czułam się jak po dobrej dawce narkotyków. -Proszę- powtórzył prośbę. Opornie podniosłam ręce do góry i powoli zbliżałam je do jego pleców.
Pocałował mnie we włosy cicho śpiewając refren Little Things.
W tym momencie poczułam się bezpiecznie. Od dłuższego czasu poczułam się bezpiecznie to wspaniale uczucie.
Przecież on mi nie zrobi krzywdy. To jest mój Louis- powtarzałam w myślach
Mając w głowie te parę słów zdobyłam się na odwagę. Lekko odsunęłam się od chłopaka i chwyciłam jego twarz w dłonie.
Czekał na mój ruch. Był zaskoczony
Nie spodziewał się tego tak samo jak ja. -Kocham cię Lou. Po tych słowach wpiłam się w jego usta
Oddał pocałunek delikatnie i powoli.
-Zrobiłaś to- wyszeptał, gdy się odsunęliśmy.
Posłałam uśmiech w jego stronę a on go odwzajemnił. Nie interesowało mnie, co pomyślą inni.
Gdy koncert się za kończył Lou poszedł do garderoby
Ruszyłam w jego stronę. W tym momencie chciałam być jak najbliżej niego.
Weszłam do pomieszczenia. Akurat był bez koszulki i nie zauważył mnie.
Na jego widok poczułam motyle w brzuchu. Zbliżyłam się do chłopaka. Po chwili przesunęłam palec po jego nagim ramieniu.
Odwrócił się do mnie.
-Kate...
-Kocham cię i chce tego- powoli zbliżyłam się do bruneta
-Nie wiem, co mam ci powiedzieć, bo mnie zaskoczyłaś. Wiesz jak dawno się tak nie zachowywałaś?
-Tęsknię za tobą.
-Ja tez tęsknie za tobą. Za twoim ciepłem i smakiem ust. -w tym momencie położyłam dłoń na jago policzku.
Wtulił twarz w moją rękę i przymknął oczy.
Męczyliśmy się z tym oboje. Jedna osoba zniszczyła cale nasze życie.
Bardzo chciałam, że by było normalnie. Żeby czuł, że go kocham i nie odtrącam
Ale gdy na horyzoncie pojawia się Andrew nie potrafię nad tym zapanować i zamykam się w sobie.
-Louis? -Zapytałam niepewnie.
-Tak?
-Pragnę cię tu i teraz- moje słowa zaszokowały go kompletnie
Chwilę na mnie patrzył zastanawiając się pewnie skąd ta zmiana. Potem lekko się uśmiechnął.
Podniósł mnie niosąc na kanapę. Położył mnie na niej najdelikatniej jak umiał.
Powoli rozpinał guziczki mojej koszuli
Czułam lekki strach. Lecz w ramionach Louisa byłam bezpieczna.
-Kate...- Odsunął się niepewnie
-Tak?- Delikatnie podniosłam się na łokciach
-Ale jesteś pewna?
-Nawet, jeśli nie to chcę tego.
Podniósł palcami mój podbródek składając na moich ustach delikatny pocałunek
Postanowiłam odda się mu w całości.
Moje dłonie jeździły po jego twardej klatce piersiowej.
Postanowiłam przejąć inicjatywę. Gwałtownie zjechałam na dół aby zając się jego dolną częścią ubioru
Rozpięłam klamrę paska tak, że spodnie opadły gdzieś na ziemię.
On jednak nie pozostawał dłużny. Jego ręce powędrowały w stronę mojego rozporka. Rozprawił się z nim błyskawicznie. Delikatnie zsuną granatowe jeansy z moich bioder.
Ustami pieścił zagłębienie mojej szyi. Wsunął dłonie pod moje plecy muskając mój kręgosłup swoimi palcami
Z rozkoszy moje usta lekko się otworzyły. Jego dotyk sprawiał mi ból z powodu siniaków, które zdobiły moje całe ciało.
-Co ci się stało?- Spytał patrząc na fioletowy ślad na moim brzuchu.
-Nic, uderzyłam się w szafkę.
-Moje biedactwo -pocałował mnie w to miejsc.
Ulżyło mi po tym jak uwierzył w tą bajeczkę. -Nic mi nie będzie to zwykły siniak.- Lekko odniosłam kąciki ust ku górze.
Byłam pod nim w samej bieliźnie, kiedy zaczął zsuwać tą dolną część.
Mój mózg zaprotestował, lecz serce pragnęło. W oczach pojawiły się łzy.
Chłopak spojrzał na mnie głaszcząc po policzku,
-Skarbie, co się dzieję?
-Proszę nie przestawaj.- Odparłam
Ucałował kąciki moich usta i kontynuował. Pieścił całe moje ciało.
Jego pocałunki witały się z moim ciałem po długiej przerwie. W końcu przyszedł czas na finał, który był dla mnie najgorszy.
Chłopak chciał połączyć nasze ciała w jedność.
Gdy znaczą powoli wchodzi we mnie poczułam ból. Lekko syknęłam, ale brunet nie przestał.
Był bardzo delikatny. Poruszał się tak abym nie nic nie odczuła bólu.
Zaczął powoli. Od bardzo dawna ta czynność sprawiała u mnie przyjemności na znak tego lekko przygryzłam wargę.
Jego wargi musnęły mój obojczyk szyję a potem wpił się w moje usta
Po chwili przyśpieszył. Nie protestowałam chciałam poczuć go w sobie jak najmocniej.
Oddychałam szybko wbijając paznokcie w plecy chłopaka. Moje ciało wgniatało się, co raz bardziej w miękką kanapę.
Aż w końcu wygięło się w łuk. Następnie obaj opadliśmy na skórzaną kanapę.
-Kocham cię- wydyszał.
Postanowiłam to przemilczeć. Położyłam głowę na jego klatkę piersiową a on obiją mnie ręką.
Gładził moje plecy całując we włosy.
-Ale mi ciebie brakowało...
-Przecież byłam cały czas przy tobie.- Wyszeptałam
-Nie Kate nie byłaś.
-Przepraszam. - W tym momencie skierował głowę w jego stronę.
Przytulił dłoń do mojego policzka.
A ja uśmiechnęłam się jak dziecko, któremu dano balonik.
Wtulił twarz w miejsce między moim obojczykiem a szyją.
W tym momencie poczułam się szczęśliwa od dłuższego czasu na mojej twarzy zagościła radość.
-Wrócisz do domu?- Zapytałam po chwili
-Tak skarbie.
Byłam zszokowana myślałam, ze odpowie coś w stylu "Mam trasę koncertową" "Kochanie pracuję". -A trasa koncertowa?- Spytałam po chwili- został ci jeszcze tydzień? -Dodałam
-Będę jeździł na koncerty z moją narzeczoną i nie obchodzi mnie, co oni powiedzą.
Moje serce oplotła radość, które zaczęło bić na nowo.
______________________________________________________________
Nasza historia się powoli kończy. Jak myślicie jak potoczą się losy Kate?. Proszę komentujcie. Mamy 17 obserwatorów za co bardzo dziękujemy a pod ostatnim rozdziałem były tyko 2 komentarze. Do przeczytania we Wtorek. Ruda;*
O matko! mam nadzieję ,że Louis się o wszystkim szybko dowie, a ten jego "ojciec" to taki dojebany szmaciarz ,że aż mi się czytać o nim nie chcę ^^ czekam na nextaaaaaaa <3 życzę dużo wenyy skarby ;*
OdpowiedzUsuńmam nadzieję że Lou pozna prawdę. Że jeśli nie ona to ta dziewczyna powie mu prawdę... Czekam na next
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział : ***
OdpowiedzUsuńCiekawe czy Lou dowie się o tym co jego "ojciec" zrobił jego narzeczonej : ***
Czekam na nn : ***