wtorek, 30 lipca 2013

Chapter VII

Kornelia kolejną godzinę słuchała mojej opowieści. Czułam, że mogę jej zaufać... na pewno mogłam skoro wszystko jej wyznawałam. Poza tym musiałam. Było mi lżej.
Myślałam, ze jestem potworem lecz ona uświadomiła mnie, że potwora to ja zabiłam.
Usłyszłam pisk i zgrzyt otwieranych stalowych drzwi i po chwili w środku pojawiła się postać uzbrojonego policjanta.
-Wychodzicie na spacerniak
W końcu ujrzę słońce. Po kilku tygodniach spędzonych tutaj mogłam odetchną świeżym powietrzem. Wyprowadzili nas na oddzielony plac od placu innych więźniów. Chodziliśmy zakuci oczywiście w kajdanki, bo byliśmy tymi najgorszymi.
W oddali widziałam jedynie betonowe mury które oddzielały nas od prawdziwej cywilizacji.
Po godzinie poszliśmy na jakiś posiłek i wróciliśmy do celi. Dziewczyna usiadła na moim łóżku czekając na dalszą część historii.Przez chwilę zastanawiałam się na czy skończyłam i dalej mogłam kontynuować.Potem wróciliśmy z Louisem do domu. Ten tydzień był nieziemski. Czułam się jak w bajce która miała nigdy się nie skończy. W niedzielę rano obudziły mnie pocałunki na szyi składane przez ukochanego
-Witaj kochanie- szepnęłam
-Dzień dobry- otworzyłam usta i zobaczyłam jak się uśmiecha.
-Marzyłam o takim poranku, od dawna- powiedziałam po chwili ciszy.
-Ja też misiu- przytulił mnie do siebie.
Nagle uniósł mnie na swoich silnych ramionach
-Co ty wyprawiasz?-spyt​ałam chichocząc
Nie odpowiedział tylko szeroko się uśmiechnął i mnie pocałował. Wstał z łożka idąc do łazienki.
Gdy przekroczyliśmy prób toalety postawił mnie na ziemię.
-Wieczorem nie zdążyliśmy ale teraz możemy wziąć kąpiel
Lekko zsuną ramiączka mojej koszuli nocnej która spadła natychmiastowo.Wanna była napelniona wodą. Pachniało białą czekoladą.Niebieską ciecz ozdabiały białe płatki róż. Zaniemówiłam.Louis stał za mną nic nie mówiąc.Nagle znów mnie uniósł i powoli włożył do ciepłej wody.Zanurzyłam się i westchnęłam z przyjemnością.Po chwili dołączył do mnie Lou.
Wanna była na tyle szeroka że spokojnie mógł siedzieć obok mnie.Wtulona w jego ramiona bawiłam się płatkami róż.
On za to całował moją szyję.
-Nie mogę uwierzyć że jesteś moja.
-Dlaczego? Możesz mieć każdą-chciałam się z nim trochę podroczyć
-ale ty jesteś inna niż każda.
-Inna?- zapytałam niepewnie chciałam dowiedzie się co tak na prawdę widzi we mnie sam Louis Tomlinson
-Tak inna. Wyjątkowa, cudowna.
-Każda dziewczyna jest inna przy tobie. To ty sprawiasz, że dziewczyna staje się kobietą.
-Nie sądzę- zaśmiał się całując mnie w skroń.
W końcu woda zrobiła się zimna. Brunet pierwszy wyszedł aby poda mi ręcznik. Szybko otulił mnie bawełnianym materiałem abym nie zmarzła.
-Zrobię ci śniadanie a ty się ubierz- pocałował mnie w czubek nosa.
Gdy Louis wyszedł z pokoju szybko podeszłam do szafki z ubraniami. Nagle drzwi ponownie się otworzyły
-Tak szybko się stęskniłeś głuptasie- powiedziałam myśląc, ze to Lou
-Tak szybko- usłyszałam gruby obrzydliwy ton.
Gwałtownie się odwróciłam. Chciałam krzykną z całych siły imię mojego ukochanego ale Andrew mnie uprzedził szybko zasłonił moje usta i zdarł ze mnie ręcznik.
Jego ręką powędrowała w moje intymne miejsce a na jego twarzy pojawiły się kpiący uśmiech Mój koszmar powrócił po tygodniowej przerwie. W moich oczach zagościły dawno niewidziane łzy. Gdy zrobił co chcial zostawił mnie na zimnych kafelkach
Szybko podniosłam się aby Louis nie zauważył całego zajścia. Ubrałam się w wyciągnięte wcześniej ubrania i zeszłam na dół.
Na stole czekało na nas śniadanie. Gdy je zdjeliśmy chłopak zabrał mnie na długi spacer.
Byłam na nim nieobecna znów nie pozwalałam się dotknąć ani pocałować.
-Kate co się dzieje?
Niech go już zabije i po sprawie
-Nic po prostu źle się czuje- wymyśliłam na poczekaniu
-Widzę właśnie-.chciał wziąć mnie za rękę
Nie pozwoliłam szybko schowałam ją do kieszeni.
-Zaczyna się ...- usłyszałam
Nie wytrzymałam po moim policzku popłynęły łzy.
 -Tak właśnie mój horror się zaczyna ale już niedługo. Wszystko zmierza ku końcowi.
-O czym ty mówisz?
-Chciałabym ci powiedziec ale nie mogę. Po prostu nie mogę- gwałtownie spuściłam głowę
-To się nazywa brak zaufania .powinias mówić mi o wszystkim tak jak ja tobie
-Nie mówi mi tu o zaufaniu bo właśnie tego potrzebuję najbardziej zaufania którego nie mogę nigdzie znaleźć.
-Przecież masz je we mnie.
-Proszę cię Louis zostaw mnie samą.- odwróciłam się do niego plecami
-Tak chyba będzie najlepiej- odszedł w stronę dopmu
Nienawidziłam takiego życia. Ono wykańczało mnie powoli. Miałam tego doś. Tak jak mówiłam wcześniej postanowiłam z tym skończy.
Wieczorem sama siedziałam w sypialni. Louis był gdzieś na dole. Uznał, że nie będzie mi przeszkadzał w byciu samej
W myślach powiedziałam teraz albo nigdy. Byłam pewna, że ten obleśny tym zawita u mnie w pokoju. Szybko podeszłam do komody gdzie znajdował się pistolet lekko podniosłam czarny rewolwer i schowałam pod poduszkę.
Tak jak przypuszczałam. Przyszedł.
Jak zawsze uśmiechał się obrzydliwe w moją stronę.
-Tęskniłaś?- spytał ochrypłym głosem
-Nie za bardzo- odparłam przesuwając się na łóżku.
-A ja usychałem z tęsknoty. Nie mogłem patrzę jak obściskujesz się z tym szczylem.
-On jest przynajmniej coś wart. No i jest lepszy w tym..- prowokowałam go.
-Ooo przesadzasz. Zaraz ci udowodnię kto tu jest lepszy. -Mówiąc to rozpinał rozporek swoich spodni.
Powoli się zbliżał a ja sięgałam dłonią pod poduszkę.,
W mojej głowie było tysiąc myśli na sekundę. Gdy nasze ciała niemalże stykały się wyciągnęłam pistolet i pociągnęłam za spust. Andrew tylko się zaśmiał i wydusił ostatnie słowa
-Nigdy nie żałowałem, ze cię zgwałciłem. Jesteś zwykłą szmatą.
Wtedy do pokoju wbiegł Louis widząc mnie na jego ciałem z pistoletem.
-Louis to nie tak pozwól mi to wytłumaczy
-Jak... jak mogłaś? Ja... nienawidzę cię! Jesteś nikim!- już po chwili dzwonił po policje.
-Proszę nie rób tego. To on nie ja.- zanosiłam się łzami jak małe dziecko
-Nie odzywaj się kurwa nawet- złapał mnie za nadgarstki- Nie mogę na ciebie patrzeć.
-Louis nie rób tego, zniszczysz nas zniszczysz mnie.- gwałtownie upadłam na podłogę i zaczęłam płakac. Moja koszulka była umazana w krwi mojego oprawcy. Szybko schowałam twarz w ręce i zaczęłam drze się w niebogłosy. Nie chciałam takiego zakończenia. Chciałam życ wiecznie. Po prostu chciałam by u boku Lou.
Nie słyszałam go, bo usłyszałam syreny policyjne. Potem czułam jak mnie podnoszą i wyprowadzają a Louis obrzuca spojrzeniem pełnym pogardy, wściekłości i nienawiści.
I tak właśnie trafiłam tutaj gdzie pewnie spędzę resztę mojego nędznego życia.
1 lutego
Krople deszczu uderzały o brudną szybę za kratami. Od samego rana czułam się źle a wręcz tragicznie. Co chwila lądowałam przy toalecie.
Nie cos nie tak. czułam się niekomfortowo z powodu cienkiej kotarki oddzielającej mnie od reszty aresztantów. Dzisiaj na służbie była kobieta. Chociaż wydawała się zimna i obchodziła się ze mną tak jak z innymi to teraz zwróciła się do mnie inaczej.
-Wszystko w porządku?
-tak to pewnie lekkie zatrucie. Nie ma co się przejmować- prawdę mówiąc byłam lekko poddenerwowana z powodu spóźniającego się okresu ale to normalne po tym co przeszłam. Nagle moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa.
Później była ciemność...
Jedynie co pamiętam to szpitalne lóżko i oślepiające świetlówki.
Gdy się przebudziłam to byłam w zupełnie innej sali. Pachniało szpitalem ale było to coś przyjemnego niż za[ach stęchlizny w celi
Ostrożnie otworzyłam powieki. wzrok skierowałam w stronę okna. w końcu po długiej przerwie mogłam cieszyć się promieniami słońca i ciepłym wiatrem który oplatał moje posiniaczone ciało. Wzięłam głęboki oddech aby nacieszyć się wolnością. W tym czasie do sali wszedł lekarz z policjantami.
Podniosłam się delikatnie na łóżku a oni do mnie podeszli.
-Zemdlała pani
Akurat ta wiadomość nie zdziwiła mnie.
-domyślam sie-odparlam -ale wszystko w porządku?-zadając​ to pytanie chciałam sie upewnić ze jestem zdrowa.
-Nie wiem czy w porządku jest to że pani jest w ciąży
-Słucham.? W ciąży? To chyba jakaś pomyłka? Pan sobie zatruje?- bombardowałam pytaniami bogu ducha winnego lekarza. Przecież to była jego praca. Niewdzięczna ale jednak dochodowa.
-Tak jest pani w 3 miesiącu ciąży
. -Nie ja po prostu niewierze. To chyba jakiś sen.
-Proszę- podał mi usg.
Ręce trzęsły mi się jak galareta. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Pod moim sercem nosiłam dziecko. Wzruszyłam się to cudowne uczucie. Pojedyncza za spłynęła po moim policzku. Dopiero potem doszło do mnie, ze może to być dziecko Andrew.
Ale to mało możliwe, bo pamiętam że raz z Lou zapomnieliśmy się. To musi być jego dziecko. Zastanawiało mnie w takim razie co teraz? Mam wychowywać dziecko w celi?
To potworne. Te małe stworzenie nie było niczemu winne aby żyć w takim miejscu jak areszt.
-Teraz zostanie pani w specjalnej celi przystosowanej do pani stanu. Czy chce pani poinformować ojca dziecka?
Lekko się zawahałam lecz postanowiłam zachować to w tajemnicy. nie chce litości z jego strony.
Pokręciłam przecząco głową. Została ze mną tylko ta policjantka. Drzwi się zamknęły a ona podeszła do mnie.
-Pomogę ci.
Na mojej twarzy pojawiło się zdziwienie.
 -Jak to? Ty pomożesz nie ? Dla mordercy z krwi i kości? -spytałam z ironia. Nie chciałam niczyjej pomocy.
-Nie jesteś mordercą- patrzyła mi w oczy- Lekarz stwierdził wielorazowy gwałt.
Zszokowała mnie ta wiadomość. Nie chciałam żeby ktoś się dowiedział. Nie chciałam aby ktoś poznał prawdę. To było wstrętne.
-I też chyba wiem dlaczego tu siedzisz. Uważam że powinnaś walczyć. Powinnaś stąd wyjśc i żyć normalnie. Broniłaś się ale broń w ataku musi być równoważna, a tu nie była, lecz tyle wiele razy zostałaś ofiarą gwałtu co sąd weźmie pod uwagę.
-Nie. Ja nie potrafię. To jest za trudne nie zniosę tego drugi raz. Juz postanowiłam, przyznam się do wszystkiego.
-Przyznaj się ale walcz. chcesz żeby odebrali ci twój największy skarb?
-I tak straciłam wszystko co kocham. Straciłam Louisa
-Masz jego cząstkę w sobie. poza tym on jest teraz otumaniony nienawiścią i nie zna prawdy
-Proszę zostaw mnie samo. Podjęłam decyzje której nie zmienię.
-Ktoś ci teraz i tak musi pomagać. Jesteś w ciąży
-Poradzę sobie. A teraz wybacz jestem zmęczona.

3 komentarze:

  1. Wspaniały rozdział : ***
    Ciekawe czyje to dziecko : )
    Czekam na nn : ***

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny :) Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny , niech ona przyjmnie pomoc , powie całą prawde o tych gwałtach . proszee :) <333

    OdpowiedzUsuń