Wreszcie od dłuższego czasu poczułam się szczęśliwa. Od momentu gwałtu Louis zaczął opiekować się mną jeszcze bardziej.
-Louis zrobisz tą szarlotkę czy nie?- jęknęłam wyrywając się z rozmyśleń
-Kochanie nie wymagasz ode mnie zbyt wiele?-odpowiedział- Może kupię w cukierni?-zaproponował
-Chodź na chwilę- poprosiłam
Usiadł obok mnie
-Tak?
Wzięłam rękę Louisa i położyłam na swoim brzuchu.
-O Jezu ...- uśmiechnął się szeroko. Pochylił się i mnie pocałował.-Dla was zrobię wszystko.
Uśmiechnęłam się zwycięsko. To zawsze na niego działa.-pomyślałam.
-Ty to celowo robisz małpo jedna- zaśmiał się. Patrzyłam na niego namiętnie.
Przygryzłam dolną wargę.
Pociągnęłam go za koszulę.
I pocałowałam namiętnie.
-Mhmm- wymruczał mi w usta-Miałem ci upiec ciasto...
-Ciasto może zaczekać. A teraz...-uśmiechnęłam się namiętnie
-Kotku kochamy się codziennie. Co ta ciążą z tobą robi- wziął mnie na kolana
-Nie odpowiada ci to ? -zapytałam ze smutkiem. Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek
-Odpowiada. Poczekaj- poszedł otworzyć
-Przeszkadzamy?-usłyszałam głos Harrego. Super -powiedziałam w myślach.
-Niee wcale. Yy właśnie miałem piec ciasto
-O to świetnie się składa -krzykną zadowolony Niall.
-Witaj Kate- Powiedział Zayn
-Cześć-Powiedziałam ironicznie przełączając kanał w telewizorze
-A jej co?- spytał Louisa Harry
-Humorki ciążowe- szepną Lou
-Stary współczuje cie z całego serca-powiedział Liam poklepując chłopaka po ramieniu.
-Ale za to jakie pragnienie- zaśmiał się idąc do kuchni
Miałam ich powoli dość codziennie przesiadywali u nas całe popołudnia.
Każdy ma swoje życie. A Lou właśnie powoli ustatkowywał się.
Lubiłam ich bo to nasi przyjaciele no ale błagam .
Posiedzieli godzinę i wrócili do siebie. Louis sprzątał w kuchni
Podeszłam do niego od tylu. Chciałam go przytulic ale ból oplótł cały mój mózg
Jęknęłam a chłopak się odwrócił
-Co jest?
-Nie wiem. Lou boje się. -powiedziałam przez łzy trzymając za brzuch. .
-Kochanie usiądź. To na pewno tylko skurcz
-Louis boli coraz mocniej -bałam się. Nie chciałam stracić mojego dziecka
-Już spokojnie
Jake jedziemy do lekarza
Nie prostując pleców poszłam skurczona do samochodu.
Nie długo później byliśmy u ginekologa
Zostałam przebadana na wszystkie możliwości. Niestety Lou nie mógł być przy mnie
Mina lekarza nie była zadowolona wręcz przeciwnie.
-Nie mam dobrych wiadomości.- zaczął a w moich oczach pojawiły się łzy.- Ciąża jest zagrożona. Jeśli dziecko przeżyje to będzie cud.- dokończył
Przeraziłam się. Mogłam stracić dziecko w każdej chwili.
-W takim stanie jest wskazane leżenie. Czasem może panią boleć ale to tylko jeden krótki skurcz. Jeśli skurcze będą częstsze proszę niezwłocznie jechać do szpitala.
Załamana wyszłam z gabinetu i wbiegłam w ramiona chłopaka.
-Już wszystko dobrze. Spokojnie
Powtarzał
W jego ramionach poczułam się bezpieczniej.
-Lou nasze dziecko...- zaniosłam się łzami
-Co z nim?- w jego oczach zobaczyłam przerażenie
-Może nie przeżyć. Lekarz powiedział, że jeśli je urodzę żywe to będzie cud- po tych słowach wtuliłam się w niego. Jego ramiona oplotły mnie a do uszu dochodził cichy szloch chłopaka.
Po chwili zabrał mnie do domu.
Po powrocie położyłam się do naszej sypialni gdzie probowałam zasnać
Louis położył się obok mnie.
Zasnęliśmy oboje wtuleni w siebie. Od momentu wyjścia z aresztu chciałam czuć jego ciepło na każdym kroku.
Było mi z nim tak dobrze. Dbał o nas. Dawał mi miłość bezpieczeństwo i ciepło
Wtulona w jego silne ramiona zasnęłam momentalnie. Jedynie w nocy przebudzałam się z obawy o nasze maleństwo sprawdzając czy wszystko w porządku.
Dwa dni później
Lou trzymał mnie za rękę i powoli spacerowaliśmy po parku.
-Trzeba ustalić termin ślubu- odezwał się
-Myślałam że poczekamy z tym aż maleństwo będzie z nami. Wiesz że teraz nic nie mogę. -odezwałam się po chwili nakładając okulary przeciwsłoneczne
-No tak ale ustalmy termin żeby już był
-A co boisz się , że ci ucieknę? -zaśmiałam się patrząc na Louisa
-Może-.uśmiechnął się
-Głuptas-chciałam pocałować chłopaka ale poczułam skurcz-muszę usiąść.-powiedziałam natychmiast.
Usiedliśmy ma ławce-Co się dzieję misiu?
-Nic to tylko mały skurcz. Napije się wody i zaraz mi przejdzie.-uspokajałam bruneta
Podał mi butelkę napoju
-Nie mogę się doczekać aż maleństwo będzie z nami. Będę najszczęśliwszym człowiekiem
-Tak? Tylko,że ja będę rodzić. Jakoś mi to się nie widzi kolorowo.- powiedziałam zakręcając butelkę
-Spokojnie. Mogą ci dać znieczulenie
-Pfff myślisz że to mi pomoże ? Dobra nie rozmawiajmy o tym mam jeszcze 4 miesiące.
-Wracamy skarbie ? Zrobię coś do jedzenia
Chwyciłam rękę bruneta i powoli kierowaliśmy się do niewielkiego domku na przedmieściach
Gdy dotarliśmy na miejsce chłopak ułożył mnie na kanapie
A sam poszedł przygotowywać posiłek
Zjedliśmy smaczny obiad i wylądowaliśmy w sypialni oglądając filmy. Louis obejmował mnie ramieniem. Spojrzałam na niego. Miał zamknięte oczy
Było mi go szkoda. Starał się aby mi niczego nie brakowało nie zwracał uwagi na to czy daje rade.
Często chodził zmęczony. Wracał z prób ale nie kładł się spać tylko chodził koło mnie
abym była szczęśliwa. Powoli wstałam aby dać mu swobodę wyciągnięcia się na kanapie Powoli wstałam aby udać się do łazienki.
Rozebrałam się i wzięłam prysznic
Powoli dotykałam brzucha a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
To było cudowne uczucie nosić pod sobą nowe życie
Po kilku minutach wyszłam z po prysznicu owijając się ręcznikiem
Mój narzeczony siedział na łóżku przecierając oczy
-Czemu nie spisz? -zapytałam czesząc mokre włosy
-Bo nie było cię obok
-Ale jakoś dałeś radę spać gdy byłam w areszcie.-wzięłam go pod włos byłam ciekawa co odpowie
-Kate ... nie spałem po nocach zastanawiając się. Proszę nie wracajmy do tego. Mieliśmy zacząć od nowa
-Przepraszam ale do dziś nie mogę uwierzyć , że mi wybaczyłeś i jestem tu z tobą.
-To ja nie mogę uwierzyć że ty wybaczyłaś mi- pociągnął mnie na.swoje kolana
-Ja nie musiałam ci niczego wybaczać- otuliłam jego twarz w moich dłoniach i złaczyłam nasze czubki nosów
-Tak bardzo cię kocham
-Ale powiedz mi dlaczego ja ? Dlaczego akurat mnie wybrałeś. Nigdy nie słyszałam tego od ciebie.- nalegałam. Chciałam się dowiedzieć za co tak naprawdę kochał mnie jeden z najsławniejszych ludzi na świecie za którym uganiało się tyle dziewczyn
-Dlaczego ciebie? Nie ja wybierałem. To moje.serce. kocham twój uśmiech twoje.oczy twój charakter twój wygląd twój głos ciebie całą
Po tych słowach namiętnie pocałowałam chłopaka aby poczuł moją miłość do niego
Objął dłonią moją szyję oddając pocałunek całym sobą
Lekko uniosłam głowę do góry na znak rozkoszy.
Podniósł się biorąc mnie na ręce. Odwrócił się tak aby mnie położyć na łóżku
-Louis ? -zapytałam nagle
-Słucham
-Czy dziecku nic nie grozi kiedy my.... no wiesz- na mojej twarzy pojawiło się zmartwienie
-Nie skarbie. Spytałem lekarz
-Co? Kiedy ?-zszokowałam się -Co on sobie o nas pomyślał.-dokończyłam po chwili
-Po prostu zasugerowałem mu to delikatnie. On mi odpowiedział.
Nie tracąc czasu z trudem uniosłam obolałe już plecy i zaczęłam całować chłopaka po całym ciele.
-Kochanie czemu zawsze doprowadzasz mnie do takiego stanu którego opisać nie umiem?- wymruczał zsuwając mój ręcznik
- Sama nie potrafię tego wytłumaczyć-uśmiechnęłam się zadziornie.
-Jesteś piękna- przejechał ustami przy mojej piersi
Rozpinając mu rozporek zeszłam powoli w dół zsuwając jego spodnie.
Przesunęłam je stopą gdzieś dalej i zaczęłam całować jego tors zahaczając palcem o krawędź jego bokserek
Nagle jednym ruchem ręki ściagnęłam je z jego bioder.
Położył się a ja usiadłam na nim. Czułam jak we mnie wchodzi.
Jak zawsze zaczynał powoli co doprowadzało mnie do szaleństwa
Trzymał dłonie na moich biodrach patrząc na mnie
Nagle przyspieszył kroku. Próbowałam kontrolować czy dla dziecka nie stanie się krzywda ale nie potrafiłam. Louis powodował u mnie taką rozkosz, że miałam ochotę krzyczeć z całych sił.
Moje jęki rozchodziły się po całym pokoju. Nie obchodziło mnie że Jake chodzi gdzieś w kuchni. Liczyliśmy się my
Już i tak był przyzwyczajony do naszych nocnych igraszek. Bo gdy tylko z rana pojawiał się w kuchnia rzucał niewielki uśmieszek w stronę Lou. Nagle brunet dawał z siebie wszystko. Na chwile zwolnił aby później móc znów przyśpieszyć.
Czułam maksymalne doznanie.W końcu opadliśmy na zimne prześcieradło a nasze oddechy nie mogły się wyrównać.
-Wszystko dobrze ?- spytał mnie
-Tak tylko...-zawiesiłam niepewnie głos
-Tak?
-Boje się? Nie wiem czemu ale się boje-głos drżał mi jak oszalały
-Nie bój się, wszystko z naszym dzieckiem jest dobrze- pocałował mnie w skroń- Jak chcesz aby miało na imię?
-Nie chodzi o dziecko tylko przeczuwam coś złego. Po prostu to czuje -powiedziałam wtulając się w chłopaka. A nad imieniem się nie zastanawiałam przecież nie wiemy czy to chłopiec czy dziewczynka. -dodałam
-Ale możesz mieć jakieś sugestie. Ja na przykład chciałbym aby nasz synek miał na imię William.
Spojrzałam na niego dziwnym wzrokiem.
-Czemu akurat William -zapytałam podnosząc się powoli
-Nie podoba ci się?
-Nie po prostu zdziwiłam się, ze nasz syn ma nazywać się tak jak ty-zaśmiałam się kładąc swoje ciało kolo bruneta
Pocałował mnie w skroń obejmując.
-A dziewczynka? -zapytałam po chwili
-Słucham ciebie kochanie.
-Hmm zastanówmy się co powiedziałbyś na Rose. Rosalie Tomlinson. Podoba mi się. -zamkęłam oczy i dotknęłam naszego maleństwa.
-Śliczne jest- również przyłożył dłoń do mojego brzuszka- tatuś cię kocha...
Nagle maleństwo lekko poruszyło się. Spojrzałam na minę Lou.
Uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w to miejsce.
gdzie trzymał rękę
-Wodzisz nasz maluszek rozumie to co się do niego mówi choć jest jeszcze malutka kruszynka.
Zaczął coś nucić
Splotłam nasze dłonie i patrzyłam w jego cudowne oczy
Był niesamowity.
Przy nim moje serce zaczynało bić na nowo. Uświadomiłam sobie ze nikt nie potrafi zniszczyć naszego szczęścia.
________________________________________________________________
Witam wszystkich ponownie!!!! Dziękuję za wszystkie komentarze pod epilogiem. To wiele dla nas znaczy. Czytając te komentarze uśmiech nie schodził mi z twarzy. Każdy chciał kontynuacji więc oto i ona. Zaczyna się sielankowo ale mogę wam obiecać że później będzie się działo. Więc komentujcie i do napisania w piątek. Ruda ;*
O Jezu *.* jak ja się ciesze, że piszecie te opowiadanie dalej. Tylko martwi mnie to przeczucie Kate... Ale tak to rozdział jest BOSKI!!!
OdpowiedzUsuńMogłybyście informować mnie o rozdziałach u mnie na blogu? Byłbym wdzięczna. :)
youu-were-mine-for-the-summer.blogspot.com
Jezu : *** Jaki wspaniały ten rozdział : ***
OdpowiedzUsuńTo wspaniałe, że piszecie to opowiadanie dalej : ***
Mam nadzieję, że te przeczucia Kate nie będą jakieś okropne.
Ale też szkoda, że ciąża jest zagrożona : (
Zobaczymy jak to się potoczy w następnych rozdziałach : ***
jak ja sie ciesze że jest 2 część < 3333 do piątku :)
OdpowiedzUsuń