wtorek, 20 sierpnia 2013

Chapter III

Samotnie wróciłam do domu. Nie miałam siły użerać się z chorymi fankami które znów na mnie wyskoczyły. Ochroniarz odwiózł mnie pod sam dom. Weszłam do pustego mieszkania. Nagle ogarnęła mnie samotność. Louisa nie było zaledwie godzinę a ja czułam się jakbym nie widziała go wieczność.
Będzie mi go brakować. Kto mnie będzie przytulał?
Kto pocałunkami będzie budził mnie o poranku. Powoli usiadłam na kanapie wyciągnęłam telefon i zaczęłam pisać sms'a do Lou.
On zaczął mi odpisywać i tak minął mu cały lot
Ostatnim sms'em było suche pożegnanie " kończę fanki czekają " a mi w środku się zagotowało. rzuciłam telefon na fotel i poszłam wziąć orzeźwiający prysznic.
Mijały dni tygodnie aż w końcu miał odbyć się ostatni koncert
Wstałam cała podekscytowana, że już jutro obudzę się u boku Louisa.
Zjadłam śniadanie i poszłam na spacer
Promienie słoneczne rozświetlały mi twarz. Powoli wsunęłam na nos okulary. I ruszyłam przed siebie. Brukowane uliczki parku prowadziły mnie przed siebie.
I ruszyłam jak najdalej.
Maleństwo było dzisiaj bardzo ruchliwe
Powoli przystawałam aby się uspokoiło. Każdy podchodził do mnie z pytaniem czy wszystko w porządku. Byłam już w 8 miesiącu ciąży i miałam powoli tego dość.
Ciężko się chodziło. Bolały mnie plecy
Boję się co będzie za miesiąc gdy brzuch urośnie mi jak balon. Dobrze czas wracać pomyślałam nie dałam rady już spacerować.
Dotarłam do domu. Do południa czytałam książkę a potem czekałam na koncert Lou
W tym czasie mały urwisek ani na chwilę nie zasną i wiercił się we wszystkie strony. Powoli podeszłam do kanapy chwyciłam pilot i włączyłam telewizor.
Już zaraz mieli się pojawić na scenie.
Ostatnia reklama i show się zaczęło. Lecz nie tylko show nagle poczułam lekki skurcz.
Po kilku minutach przestał. Uwaga przed państwem Brytyjsko-Irla..​.. i nagle kolejny skurcz. Powoli pochyliłam się do przodu i czekałam aż wszystko się unormuje. Lekarz kazał nie panikować przy takich typu sytuacjach bo to normalne przy zagrożonej ciąży.
Jednak tym razem nie przeszło
Powoli zaczęłam oddychać bardzo głęboko. Nie wiedziałam co robić nigdy tak mocno mnie nie bolało jak teraz. Louis akurat śpiewał solówkę a ja skręcałam się z bólu na kanapie.
Do salonu wbiegł Jake. Zlustrował mnie wzrokiem i zadzwonił po karetkę a zaraz Do Louisa
Niestety telefon chłopaka był nieosiągalny w czasie koncertu. Karetka przyjechała po 15 min. Zostałam powoli położona na nosze na których kuliłam się z bólu.

*** 
Stałem na scenie kiedy zawołał mnie ochroniarz
Niechętnie podszedłem do niego nie lubiłem jak ktoś mi przerywa w czasie pracy
-Kate rodzi!
-Słucham? Jest w 8 miesiącu ciąży to niemożliwe za wcześnie to grozi dziecku.
-Będziesz tak stał?
-Nie no ale co powiem chłopakom to początek koncertu-wskazałem scenę
-Kobieta ci dziecko rodzi!
Ta wiadomość nie mogła dotrzeć do Louisa był zaszokowany. -Tak wiem. Yy co ja mam teraz zrobić-drapał się po głowie obiema rękoma
-Y jechać do niej?
-Tak no tak. Tak pojechać. No tak ale gdzie- był mocno zszokowany. Nie wiedział kompletnie co ma zrobić. Chodzi w prawo i w lewo na daremne.
-Szpital kretynie !- krzyknął Harry
-Co wy tu robicie? A koncert? Dobra jadę. Czekajcie gdzie są kluczyki?-był cały roztrzęsiony nie był wstanie racjonalnie rozmawiać a co dopiero prowadzić samochód.
-Boże współczuje temu dziecku - westchną loczek
-Choć zawieziemy cie- powiedział Zayn do Louisa
Czułem tylko panikę strach oraz szczęście
-Uwaga uwaga akurat w tym momencie naszemu Louisowi rodzi się dziecko więc młody tatuś jedzie do szpitala do zobaczenia- wykrzyczał Harry do mikrofonu i ruszył za chłopakami którzy zmierzali do auta
-Moja Kate....moje dziecko- powtarzał
Nagle dotarli na miejsce. Brunet jako pierwszy wybiegł z samochodu a za nim pozostali. Szybko znalazł się przy rejestracji.
-Katherine Stewart gdzie jest?
-Słucham ? A tak pół godziny temu zawieźli ją na porodówkę. Prosto i na lewo.-wskazała pielęgniarka
-Dziękuję!- krzyknął biegnąc we wskazanym kierunku
Chłopcy ciągnęli się za nim jak cień. Nagle wszyscy znaleźli się pod drzwiami z napisem Porodówka. Brunet chciał wejść do środka lecz został powstrzymany przez Liama. Nagle z sali wyszła położna.
-Co z Kate?- spytał gorączkowo
-A pan kim jest jeśli można spytać?
-Ojcem..dziecka ojcem jestem
-Aha rozumiem. Więc nie przynoszę dobrych wieści.-powiedzi​ała poważniej. Nagle chłopcy podeszli do Louisa aby go wesprzeć
-Słucham?- wykrztusił
-Poród nadal trwa. Dziecko jest wcześniakiem i to sporo bo aż miesiąc a jak nam wiadomo w 7-8 miesiącu wszystko się kształtuje. Więc nie wiadomo czy przeżyje. Tak samo pacjentka jest w ciężkim stanie poród zaczął się dobre kilka godz temu lecz przywieźli ją dopiero pół godz temu. Proszę przygotować się na najgorsze. Przykro mi.-lekko dotknęła ramie chłopaka i odeszła powoli
Louis zachwiał się tracąc grunt pod nogami
Nie wierzył. Cały czas powtarzał, że to tylko sen. W jego oczach pojawiły się pierwsze łzy.
-Dlaczego ona?...Dlaczego my?
-Louis to nie twoja wina. -powiedział Niall poklepując go po ramieniu. Chłopak usiadł na plastikowym krześle i zaczął płakać.
Nie miał już siły. Jeśli on straci ją i dziecko jego życie...Nie będzie miał po co żyć
Raz mógł stracić Kate ale los się do niego uśmiechną. Godziny mijały powoli. Co raz przez korytarz przeszła pielęgniarka bądź lekarz
-Zwariuje zaraz!- wybuchł
-Spokojnie wszystko będzie w porządku zaraz się obejrzysz a lekarz wyjdzie z wspaniałą wiadomością -lecz godziny dłużyły się nadal. Powoli dochodziła 2. Liam wraz z Harrym spali na plastikowych krzesłach a Niall poszedł po kolejny kubek kawy.
-Ile to może jeszcze trwać ? -powiedział Lou przecierając twarz zwracał się do nieprzytomnego Zayna
-Nie wiem stary ale czekamy. Jesteśmy z tobą
-Wiem i dziękuję wam za to-powiedział podchodząc do Mulata
-Nie masz za co. Po to nas masz
Nagle z porodówki wyszedł lekarz. Louis szybko zerwał się z krzesła.
-Już? Żyją?
-Niestety nie mam dobrych wiadomości. Stan dziecka jest krytyczny tak samo jak i matki. Przykro mi o ich życiu zadecydują następne 24 godziny. W oczach Louisa stanęły łzy.
________________________________________________________
Przepraszam że tak późno ale mam aż 4 blogi to trochę dużo i przepraszam że to odczuwacie poprzez niedodawanie rozdziałów na czas. Przepraszam! Więc Kate urodziła czy przeżyje? A może dziecko nie przetrwa? Dowiecie się o tym w kolejnym rozdziale. Mam nadzieję że będzie na czas. Do napisania w piątek Ruda ;*
Zapraszam !!!!!!!!!!!!!!!!!!http://it-was-better-to-die.blogspot.com/

4 komentarze:

  1. Co? Stan krytyczny
    Nie no nie wierzę, biedny Louis
    Rozdział super czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O mój boże ! oni muszą przezyc . czekam na nn :*****
    <333

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że przeżyją.
    Biedny Lou.
    Wspaniały rozdział i czekam na następny : )

    OdpowiedzUsuń
  4. O Matko! Kate i dziecko muszą przeżyć! Nie wyobrażam sobie że np. Lou zostanie samotnym ojcem z dzieckiem. Szkoda mi go ;(
    Ale wszystko się okaże. Czekam na nn.

    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń