piątek, 23 sierpnia 2013

Chapter IV

Gdy Niall usłyszał wiadomość od lekarza samoistnie z rąk wyleciał mu kubek z kawą. Każdy był załamany tą wiadomością, że Kate może zabraknąć.
-Czy mogę ją zobaczyć?- zwrócił się Louis do lekarza
-W tym momencie to niemożliwe pacjentka jest jeszcze na porodówce. Zostaje podłączona do aparatury.
-Matko co ona złego zrobiła że musi przez to przechodzić?- powiedział do siebie
Reszta chłopaków nie wiedziała co ze sobą zrobić. Wędrowali po korytarzu załamani całą wiadomością? Nagle Drzwi się otworzyły a z sali wyjechała nieprzytomna Kate.
Louis stał nieruchomo ze łzami w oczach. Nic nie mógł zrobić
Widział tylko jak kobieta jego marzeń oddala się od niego.
-gdzie ją wieziecie?- zapytał natychmiast Harry
-Na oiom, tam będzie leżała.
Chłopak czół się bezradny kilkanaście godzi miały zadecydować o życiu.
-Przepraszam- powiedział do przechodzącej pielęgniarki
-Tak?
-Chciałbym dowiedzieć się gdzie leży dziecko kobiety która przed chwilą rodziła.
-W inkubatorach, w sali wcześniaków.
-Czy mogę go zobaczyć?- zapytał niepewnie
-A Pan jest z rodziny?- spytała profilaktycznie położna
-Jestem ojcem- odpowiedział z lekkim uśmiechem na ustach brunet
-Proszę za mną- pokiwała głową i ruszyła w odpowiednim kierunku. Stanęli przed wielką szybą. Kobieta zaczęła otwierać drzwi od sali- To córeczka...
W moich oczach pojawiły się łzy. Miałem córkę- pomyślałem. kobieta podała mi fartuch i wprowadziła do sali.
Stanęliśmy przed odpowiednim inkubatorem. Moje maleństwo było takie malutkie i delikatne.
Kable oplatały jej całe ciało. Powoli włożyłem rękę aby ją dotknąć.
Złapała rączką z mój palec nadal śpiąc.
Lekko uśmiechnąłem się. Nie chciałem jej stracić.
-Jesteś silna Rose.- wyszeptałem
Wyobrażałem sobie jak mówi pierwsze słowa jak chodzi jak gra ze mną w piłkę, a scena tego, że mogłem ją stracić niszczyła moje nadzieje.
Cholerne 24 godziny. Najgorsze w moim życiu.
-Musimy już iść proszę dać odpocząć córeczce była bardzo dzielna- nagle usłyszałem głos pielęgniarki która zbliżyła się do inkubatora
-Oczywiście.- popatrzyłem na nią jeszcze raz i opuściłem sale
Skierowałem się na oiom gdzie czekali na mnie przyjaciele.
-Jest taka maleńka...
-Stary przeżyje obie przeżyją są dzielne zobaczysz- powiedział Zayn podchodząc do mnie
Po prostu go przytuliłem.
Po chwili podszedłem do szklanej szyby aby ujrzeć Kate. Była blada nieprzytomna.
Bezsilny zsunąłem się na podłogę chowając twarz w dłoniach
Nagle usłyszałem alarm
-Zatrzymanie akcji serca na oiomie- poddenerwowana pielęgniarka pobiegła do dyżurki
Podniosłem się przerażony.
Ordynator biegł z defiblyratorem w stronę mojej Kate. Moje serce zamarło
Patrzyłem w jeden punkt chyba nawet nie oddychając
Widziałem jak robią jej masaż serca i z każdą sekundą miałem nadzieję, że zacznie samoczynnie oddychać
Nareszcie... Linia na ekranie podniosła się
Odetchnąłem z ulgą. Lekarze zaczęli opuszcza salę.
-Jeszcze jedna zatrzymana akcja serca i pańska narzeczona nie przeżyje tego- stwierdził lekarz i oddalił się ode mnie 
-A ja nie przeżyje bez niej- mruknąłem
Godziny dłużyły się niemiłosiernie. A dla mnie kolejna godzina była nadzieja na lepsze. Popijałem już chyba czwartą kawę gdy chłopcy spali na krzesłach.
-Louis wróć do domu- odezwał się Harry przecierając oczy
-Chyba sobie żartujesz nie mogę zostawi Kate samej- odparłem
-Lou ty padasz ze zmęczenia. Jedź chociaż na dwie godziny
-Nie ma mowy. Jeśli coś się stanie nie wybaczę sobie tego że mnie przy niej nie było. - powiedziałem zdenerwowany- Czy ty byś pojechał do domu gdyby twoja narzeczona była w takim stanie- spytałem
-Nie wiem... pewnie nie, ale ty nie jesteś w lepszym stanie niż ona.
Nie odpowiedziałem tylko wstałem i podszedłem do szyby aby spojrzeć na Kate.
Ledwie oddychała.
Z każdą minutą bałem się o jej życie.
Nad ranem obudził mnie lekarz, bo przysnąłem na krześle.
-Przepraszam, ze pana budzę ale
-pańska narzeczona na pana czeka- dokończył
Popatrzyłem na niego zdziwiony. Lekko przetarłem oczy i założyłem fartuch ochronny.
Weszliśmy do sali Kate która spała.
Lekko zwróciła głowę w moją stronę i pomimo bólu uśmiechnęła się w moją stronę.
Usiadłem obok i wziąłem ją za rękę.
Ona jedynie zamknęła oczy i ciężko odetchnęła.
-Skarbie...
Po chwili jej powieki lekko się rozchyliły
-W porządku, nic mi nie będzie- powiedziała szeptem. Każde słowo sprawiało u niej ból.
-Bo jesteś silna tak jak ona.
Rzuciła w moją stronę lekki uśmiech i zasnęła.
Siedziałem z nią długo aż sam nie zasnąłem na plastikowym krześle.
Spuściłem lekko głowę w dół i po paru minutach opuściłem oiom. Nie mogłem patrzeć na jej krzywdę i tak dużo wycierpiała z mojej winy.
Wróciłem na chwilę do domu. Wziąłem prysznic i coś zjadłem
Mniej więcej tak wyglądało moje życie przez ostatni tydzień.
Któregoś dnia śnił mi się mój własny ślub. Wywołało u mnie to takie zaskoczenie że obudziłem się spadając z kanapy
Wpadłem na genialny pomysł lecz wolałem jeszcze trochę zaczekać. Szybko wybrałem się i ruszyłem do szpitala.
Wpadłem do sali Kate z uśmiechem na ustach. Dzisiaj mogła już zobaczyć naszą córkę.
Po chwili pielęgniarka niosła na rękach nasze maleństwo.
Podała mi je bardzo ostrożnie
Ręce drżały mi bez opamiętania. Trzymałem w rękach nasz owoc miłości.
-Cześć maleńka- lekko się uśmiechnąłem.
Rose lekko uśmiechnęła się w moją stronę tak jakby rozumiała moje słowa.
Zbliżyłem się do Kate, aby podać jej naszą córkę.
-Witaj maleńka, tak się stęskniłam za tobą- powiedziała zachrypniętym głosem. Lekarz mówił że wraca do zdrowia ale ja widziałem, że z nią jest coraz gorzej
Ona musiała walczyć. Dla nas. Nie miała innego wyjścia
-Dzień Dobry- do sali wszedł doktor prowadzący.
-Dzień dobry.
-Przychodzę aby poinformował że córeczka może wrócić do domu- uśmiechną się lekko- A pana proszę na rozmowę- zwrócił się do mnie z niewesołą miną.
-Już idę- poszedłem za nim
Gdy opuściliśmy salę mina lekarza mówiła sama za siebie
-Nie chcę pana martwić ale..- zawiesił głos aby dobrać odpowiednie słowa
-Ale? Niech pan mówi- ponagliłem go
-Nie mam dobrych wieści. Poród u pana narzeczonej wyrządził wiele szkód. Jej stan jest stabilny ale ciężki. Proszę szykować się na najgorsze.
-Nie możecie jej pomóc?
-Staramy się ze wszystkich sił. Ale nie mamy pewności jak zachowa się jej organizm. Ta ciąża od pierwszych dni była zagrożona nie wiem jak udało się jej dotrwać do początku 3 tremestru to cud, że dziecko żyje.
-Dobrze, a ja muszę coś zrobić. A pan mi pomoże prawda...- uśmiechnąłem się lekko.
-Co ma pan na myśli? -spytał zdezorientowany doktor
Wytłumaczyłem mu wszystko co dziś układałem w głowie od rana. Prosiłem też o dyskrecję
Zrozumiał mnie. Wiedział, że Kate w każdej chwili może umrzeć dlatego postanowił mi pomóc.
_____________________________________________________
Więc jak myślicie Kate przeżyje? Jaki pomysł ma Lou? Jak podoba wam się rozdział? Komentujcie i zapraszam we Wtorek gdy wszystko się wyjaśni. 

Również zapraszam na bloga It was better to die  gdzie pojawił się nowy rozdział.

6 komentarzy:

  1. Super rozdział.
    Ona musi przeżyć,
    Nie mogę się już doczekać następnego

    OdpowiedzUsuń
  2. Ona musi przeżyć nie ma innej opcji . ! < 3333 a co do Louisa to nie wiem co zrobi :D czekam na nastepny ! < 3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały *.*
    Żeby przeżyła. Biedna Kate : (
    Hm... mi się coś wydaje, że ten pomysł Lou jest powiązany jakoś z jego snem : )
    Czekam na nn : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje mi się, że Lou chce wsiąść ślub w szpitalu :D tak, napewno Kate przeżyje. Jak mogłoby być inaczej? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi też się wydaje, że chce wziąć ślub. Rozdział jak zawsze cudowny. Czekam na kolejny. Trzymam kciuki za to, żeby Kate przeżyła. :*

    sprawiedliwe-oceny.blogspot.com
    realnie-nienormalna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny! To jest jasne że Lou ma w planach ślub z Kate :D Szkoda mi jej... Mam wielką nadzieję że przeżyje :) Czekam na next!

    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń