-Czy mogę ją zobaczyć?- zwrócił się Louis do lekarza
-W tym momencie to niemożliwe pacjentka jest jeszcze na porodówce. Zostaje podłączona do aparatury.
-Matko co ona złego zrobiła że musi przez to przechodzić?- powiedział do siebie
Reszta chłopaków nie wiedziała co ze sobą zrobić. Wędrowali po korytarzu załamani całą wiadomością? Nagle Drzwi się otworzyły a z sali wyjechała nieprzytomna Kate.
Louis stał nieruchomo ze łzami w oczach. Nic nie mógł zrobić
Widział tylko jak kobieta jego marzeń oddala się od niego.
-gdzie ją wieziecie?- zapytał natychmiast Harry
-Na oiom, tam będzie leżała.
Chłopak czół się bezradny kilkanaście godzi miały zadecydować o życiu.
-Przepraszam- powiedział do przechodzącej pielęgniarki
-Tak?
-Chciałbym dowiedzieć się gdzie leży dziecko kobiety która przed chwilą rodziła.
-W inkubatorach, w sali wcześniaków.
-Czy mogę go zobaczyć?- zapytał niepewnie
-A Pan jest z rodziny?- spytała profilaktycznie położna
-Jestem ojcem- odpowiedział z lekkim uśmiechem na ustach brunet
-Proszę za mną- pokiwała głową i ruszyła w odpowiednim kierunku. Stanęli przed wielką szybą. Kobieta zaczęła otwierać drzwi od sali- To córeczka...
W moich oczach pojawiły się łzy. Miałem córkę- pomyślałem. kobieta podała mi fartuch i wprowadziła do sali.
Stanęliśmy przed odpowiednim inkubatorem. Moje maleństwo było takie malutkie i delikatne.
Kable oplatały jej całe ciało. Powoli włożyłem rękę aby ją dotknąć.
Złapała rączką z mój palec nadal śpiąc.
Lekko uśmiechnąłem się. Nie chciałem jej stracić.
-Jesteś silna Rose.- wyszeptałem
Wyobrażałem sobie jak mówi pierwsze słowa jak chodzi jak gra ze mną w piłkę, a scena tego, że mogłem ją stracić niszczyła moje nadzieje.
Cholerne 24 godziny. Najgorsze w moim życiu.
-Musimy już iść proszę dać odpocząć córeczce była bardzo dzielna- nagle usłyszałem głos pielęgniarki która zbliżyła się do inkubatora
-Oczywiście.- popatrzyłem na nią jeszcze raz i opuściłem sale
Skierowałem się na oiom gdzie czekali na mnie przyjaciele.
-Jest taka maleńka...
-Stary przeżyje obie przeżyją są dzielne zobaczysz- powiedział Zayn podchodząc do mnie
Po prostu go przytuliłem.
Po chwili podszedłem do szklanej szyby aby ujrzeć Kate. Była blada nieprzytomna.
Bezsilny zsunąłem się na podłogę chowając twarz w dłoniach
Nagle usłyszałem alarm
-Zatrzymanie akcji serca na oiomie- poddenerwowana pielęgniarka pobiegła do dyżurki
Podniosłem się przerażony.
Ordynator biegł z defiblyratorem w stronę mojej Kate. Moje serce zamarło
Patrzyłem w jeden punkt chyba nawet nie oddychając
Widziałem jak robią jej masaż serca i z każdą sekundą miałem nadzieję, że zacznie samoczynnie oddychać
Nareszcie... Linia na ekranie podniosła się
Odetchnąłem z ulgą. Lekarze zaczęli opuszcza salę.
-Jeszcze jedna zatrzymana akcja serca i pańska narzeczona nie przeżyje tego- stwierdził lekarz i oddalił się ode mnie
-A ja nie przeżyje bez niej- mruknąłem
Godziny dłużyły się niemiłosiernie. A dla mnie kolejna godzina była nadzieja na lepsze. Popijałem już chyba czwartą kawę gdy chłopcy spali na krzesłach.
-Louis wróć do domu- odezwał się Harry przecierając oczy
-Chyba sobie żartujesz nie mogę zostawi Kate samej- odparłem
-Lou ty padasz ze zmęczenia. Jedź chociaż na dwie godziny
-Nie ma mowy. Jeśli coś się stanie nie wybaczę sobie tego że mnie przy niej nie było. - powiedziałem zdenerwowany- Czy ty byś pojechał do domu gdyby twoja narzeczona była w takim stanie- spytałem
-Nie wiem... pewnie nie, ale ty nie jesteś w lepszym stanie niż ona.
Nie odpowiedziałem tylko wstałem i podszedłem do szyby aby spojrzeć na Kate.
Ledwie oddychała.
Z każdą minutą bałem się o jej życie.
Nad ranem obudził mnie lekarz, bo przysnąłem na krześle.
-Przepraszam, ze pana budzę ale
-pańska narzeczona na pana czeka- dokończył
Popatrzyłem na niego zdziwiony. Lekko przetarłem oczy i założyłem fartuch ochronny.
Weszliśmy do sali Kate która spała.
Lekko zwróciła głowę w moją stronę i pomimo bólu uśmiechnęła się w moją stronę.
Usiadłem obok i wziąłem ją za rękę.
Ona jedynie zamknęła oczy i ciężko odetchnęła.
-Skarbie...
Po chwili jej powieki lekko się rozchyliły
-W porządku, nic mi nie będzie- powiedziała szeptem. Każde słowo sprawiało u niej ból.
-Bo jesteś silna tak jak ona.
Rzuciła w moją stronę lekki uśmiech i zasnęła.
Siedziałem z nią długo aż sam nie zasnąłem na plastikowym krześle.
Spuściłem lekko głowę w dół i po paru minutach opuściłem oiom. Nie mogłem patrzeć na jej krzywdę i tak dużo wycierpiała z mojej winy.
Wróciłem na chwilę do domu. Wziąłem prysznic i coś zjadłem
Mniej więcej tak wyglądało moje życie przez ostatni tydzień.
Któregoś dnia śnił mi się mój własny ślub. Wywołało u mnie to takie zaskoczenie że obudziłem się spadając z kanapy
Wpadłem na genialny pomysł lecz wolałem jeszcze trochę zaczekać. Szybko wybrałem się i ruszyłem do szpitala.
Wpadłem do sali Kate z uśmiechem na ustach. Dzisiaj mogła już zobaczyć naszą córkę.
Po chwili pielęgniarka niosła na rękach nasze maleństwo.
Podała mi je bardzo ostrożnie
Ręce drżały mi bez opamiętania. Trzymałem w rękach nasz owoc miłości.
-Cześć maleńka- lekko się uśmiechnąłem.
Rose lekko uśmiechnęła się w moją stronę tak jakby rozumiała moje słowa.
Zbliżyłem się do Kate, aby podać jej naszą córkę.
-Witaj maleńka, tak się stęskniłam za tobą- powiedziała zachrypniętym głosem. Lekarz mówił że wraca do zdrowia ale ja widziałem, że z nią jest coraz gorzej
Ona musiała walczyć. Dla nas. Nie miała innego wyjścia
-Dzień Dobry- do sali wszedł doktor prowadzący.
-Dzień dobry.
-Przychodzę aby poinformował że córeczka może wrócić do domu- uśmiechną się lekko- A pana proszę na rozmowę- zwrócił się do mnie z niewesołą miną.
-Już idę- poszedłem za nim
Gdy opuściliśmy salę mina lekarza mówiła sama za siebie
-Nie chcę pana martwić ale..- zawiesił głos aby dobrać odpowiednie słowa
-Ale? Niech pan mówi- ponagliłem go
-Nie mam dobrych wieści. Poród u pana narzeczonej wyrządził wiele szkód. Jej stan jest stabilny ale ciężki. Proszę szykować się na najgorsze.
-Nie możecie jej pomóc?
-Staramy się ze wszystkich sił. Ale nie mamy pewności jak zachowa się jej organizm. Ta ciąża od pierwszych dni była zagrożona nie wiem jak udało się jej dotrwać do początku 3 tremestru to cud, że dziecko żyje.
-Dobrze, a ja muszę coś zrobić. A pan mi pomoże prawda...- uśmiechnąłem się lekko.
-Co ma pan na myśli? -spytał zdezorientowany doktor
Wytłumaczyłem mu wszystko co dziś układałem w głowie od rana. Prosiłem też o dyskrecję
Zrozumiał mnie. Wiedział, że Kate w każdej chwili może umrzeć dlatego postanowił mi pomóc.
Godziny dłużyły się niemiłosiernie. A dla mnie kolejna godzina była nadzieja na lepsze. Popijałem już chyba czwartą kawę gdy chłopcy spali na krzesłach.
-Louis wróć do domu- odezwał się Harry przecierając oczy
-Chyba sobie żartujesz nie mogę zostawi Kate samej- odparłem
-Lou ty padasz ze zmęczenia. Jedź chociaż na dwie godziny
-Nie ma mowy. Jeśli coś się stanie nie wybaczę sobie tego że mnie przy niej nie było. - powiedziałem zdenerwowany- Czy ty byś pojechał do domu gdyby twoja narzeczona była w takim stanie- spytałem
-Nie wiem... pewnie nie, ale ty nie jesteś w lepszym stanie niż ona.
Nie odpowiedziałem tylko wstałem i podszedłem do szyby aby spojrzeć na Kate.
Ledwie oddychała.
Z każdą minutą bałem się o jej życie.
Nad ranem obudził mnie lekarz, bo przysnąłem na krześle.
-Przepraszam, ze pana budzę ale
-pańska narzeczona na pana czeka- dokończył
Popatrzyłem na niego zdziwiony. Lekko przetarłem oczy i założyłem fartuch ochronny.
Weszliśmy do sali Kate która spała.
Lekko zwróciła głowę w moją stronę i pomimo bólu uśmiechnęła się w moją stronę.
Usiadłem obok i wziąłem ją za rękę.
Ona jedynie zamknęła oczy i ciężko odetchnęła.
-Skarbie...
Po chwili jej powieki lekko się rozchyliły
-W porządku, nic mi nie będzie- powiedziała szeptem. Każde słowo sprawiało u niej ból.
-Bo jesteś silna tak jak ona.
Rzuciła w moją stronę lekki uśmiech i zasnęła.
Siedziałem z nią długo aż sam nie zasnąłem na plastikowym krześle.
Spuściłem lekko głowę w dół i po paru minutach opuściłem oiom. Nie mogłem patrzeć na jej krzywdę i tak dużo wycierpiała z mojej winy.
Wróciłem na chwilę do domu. Wziąłem prysznic i coś zjadłem
Mniej więcej tak wyglądało moje życie przez ostatni tydzień.
Któregoś dnia śnił mi się mój własny ślub. Wywołało u mnie to takie zaskoczenie że obudziłem się spadając z kanapy
Wpadłem na genialny pomysł lecz wolałem jeszcze trochę zaczekać. Szybko wybrałem się i ruszyłem do szpitala.
Wpadłem do sali Kate z uśmiechem na ustach. Dzisiaj mogła już zobaczyć naszą córkę.
Po chwili pielęgniarka niosła na rękach nasze maleństwo.
Podała mi je bardzo ostrożnie
Ręce drżały mi bez opamiętania. Trzymałem w rękach nasz owoc miłości.
-Cześć maleńka- lekko się uśmiechnąłem.
Rose lekko uśmiechnęła się w moją stronę tak jakby rozumiała moje słowa.
Zbliżyłem się do Kate, aby podać jej naszą córkę.
-Witaj maleńka, tak się stęskniłam za tobą- powiedziała zachrypniętym głosem. Lekarz mówił że wraca do zdrowia ale ja widziałem, że z nią jest coraz gorzej
Ona musiała walczyć. Dla nas. Nie miała innego wyjścia
-Dzień Dobry- do sali wszedł doktor prowadzący.
-Dzień dobry.
-Przychodzę aby poinformował że córeczka może wrócić do domu- uśmiechną się lekko- A pana proszę na rozmowę- zwrócił się do mnie z niewesołą miną.
-Już idę- poszedłem za nim
Gdy opuściliśmy salę mina lekarza mówiła sama za siebie
-Nie chcę pana martwić ale..- zawiesił głos aby dobrać odpowiednie słowa
-Ale? Niech pan mówi- ponagliłem go
-Nie mam dobrych wieści. Poród u pana narzeczonej wyrządził wiele szkód. Jej stan jest stabilny ale ciężki. Proszę szykować się na najgorsze.
-Nie możecie jej pomóc?
-Staramy się ze wszystkich sił. Ale nie mamy pewności jak zachowa się jej organizm. Ta ciąża od pierwszych dni była zagrożona nie wiem jak udało się jej dotrwać do początku 3 tremestru to cud, że dziecko żyje.
-Dobrze, a ja muszę coś zrobić. A pan mi pomoże prawda...- uśmiechnąłem się lekko.
-Co ma pan na myśli? -spytał zdezorientowany doktor
Wytłumaczyłem mu wszystko co dziś układałem w głowie od rana. Prosiłem też o dyskrecję
Zrozumiał mnie. Wiedział, że Kate w każdej chwili może umrzeć dlatego postanowił mi pomóc.
_____________________________________________________
Więc jak myślicie Kate przeżyje? Jaki pomysł ma Lou? Jak podoba wam się rozdział? Komentujcie i zapraszam we Wtorek gdy wszystko się wyjaśni.
Również zapraszam na bloga It was better to die gdzie pojawił się nowy rozdział.
Super rozdział.
OdpowiedzUsuńOna musi przeżyć,
Nie mogę się już doczekać następnego
Ona musi przeżyć nie ma innej opcji . ! < 3333 a co do Louisa to nie wiem co zrobi :D czekam na nastepny ! < 3
OdpowiedzUsuńWspaniały *.*
OdpowiedzUsuńŻeby przeżyła. Biedna Kate : (
Hm... mi się coś wydaje, że ten pomysł Lou jest powiązany jakoś z jego snem : )
Czekam na nn : )
Wydaje mi się, że Lou chce wsiąść ślub w szpitalu :D tak, napewno Kate przeżyje. Jak mogłoby być inaczej? :)
OdpowiedzUsuńMi też się wydaje, że chce wziąć ślub. Rozdział jak zawsze cudowny. Czekam na kolejny. Trzymam kciuki za to, żeby Kate przeżyła. :*
OdpowiedzUsuńsprawiedliwe-oceny.blogspot.com
realnie-nienormalna.blogspot.com
Świetny! To jest jasne że Lou ma w planach ślub z Kate :D Szkoda mi jej... Mam wielką nadzieję że przeżyje :) Czekam na next!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xx