Późnym popołudniem wróciłem z małą Rose do domu. Gdy przekroczyłem próg domu zdziwiłem się momentalnie. W domu czekali na nas chłopcy i moja mama z siostrami. -Co wy tu robicie?- spytałem szeptem nie chcąc obudzić małej -Taka mała niespodzianka. No więc bierz królewnę i chodź- powiedziała moja siostra Lekko uśmiechnąłem się w ich stronę i pokazałem im nową panią Tomlinson. Byli zauroczeni. Lottie poprosiła mnie abym szedł za nią więc tak zrobiłem. Weszliśmy do pokoju który niegdyś był gościnnym. Oniemiałem z wrażenia. Moim oczom ukazał się śliczny pokoik dziecięcy. Ściany były do połowy pomalowane różem a od połowy nałożona była tapeta. Białe mebelki idealnie pasowały do całego pomieszczenia. A kołyskę zasłaniał mały baldachim z białego materiału Od razu ułożyłem w niej córeczkę, która spokojnie spała. Tu było wspaniale. -Dziękuję wam na prawdę nie musieliście tego robić- zwróciłem się do rodziny -Ktoś musiał. Poza tym ta księżniczka zasługuje na najlepsze -Co ja bym bez was zrobił. -powiedziałem ściskając wszystkich po kolei -A my bez ciebie. Chodź powiesz nam co z Kate- zabrali mnie do salonu. -Własnie i tu jest problem. Z Kate nie jest za dobrze. Lekarz prowadzący mówił, że ciąża była zagrożona od samego początku sam dziwił się, że donosiła ją do trzeciego termestru. Mówił że to cud- nie mogłem łzy same naleciały do oczu. Myśl że moge ją straci nie dawała mi spokoju Ktoś mnie objął przytulając. Oni chcieli mnie wspierać a ja chciałem zrobić wszystko aby jej nie stracić. - Lekarz mówił też że nie daje jej dużych szans na przeżycie jeśli jej stan nie poprawi się do końca miesiąca.- i własnie w tym momencie z moich oczu wyleciał ocean łez. -Da radę Louis, nie możesz myśleć inaczej rozumiesz? Ona jest silna. Przeżyje dla ciebie i dla Rosalie. -Tak wiem ale, ale jak by jej się nie udało...musicie mi pomóc w czymś- powiedziałem ocierając łzy -Tak?- Harry spojrzał na mnie. Słuchajcie chcę aby Kate została moją żoną przed swoją śmiercią. Chcę aby odeszła z tego świata jako Pani Tomlinson. -Louis ona nie odejdzie, ale ten pomysł jest dobry. Pomożemy ci -Dziękuję zawsze można na was liczyć- uśmiechnąłem się przez łzy -Oczywiście. Dwa dni później ruszyły małe przygotowania do tego wszystkiego. Kate była trzymana w nie wiedzy. Codziennie odwiedzałem ją z małą Rose aby nie czuła się samotna choć lekarz zabronił przemęczać się dla pacjentki -Cześć kochanie- przyszedłem do niej witając się. Jej stan polepszył się. Miałem nadzieję na to że zostanie z nami na dłużej lecz nie chciałem się łudzić -OO witajcie- odpowiedział zachrypniętym głosem odwracając się w nasza stronę -Poczekasz tu na mnie? Wrócę za 15 minut dobrze?- spytałem wkładając córkę do szpitalnego łóżeczka które stało tutaj specjalnie dla niej. Pokiwała jedynie znacząco głową nie miała siły na odpowiedź. Zaraz mieli pojawić się chłopcy no i moja mama z siostrami. Boże to dzisiaj... To dzisiaj poślubię Kate . Nie mogłem w to uwierzyć. Przebrany w garnitur stałem obok Harryego i z nim rozmawiałem. Kate miała zostać przyprowadzona do kaplicy szpitalnej I za pomocą moich sióstr przebrana w sukienkę. Niall z kamerą krzątał się na korytarzu. Stanąłem przed małym ołtarzem głęboko oddychając *** Nie mogłam uwierzyć własny oczom co sie dzieje. Dziewczyny nie chciały mi do końca powiedzieć czemu to robimy. -Pięknie wyglądasz- powiedziała Lottie wpinając mi kwiat we włosy. -Dziękuję ale...dobra już czas choć musisz wyjść przed kaplicę- dokończyła ciągnąc moje osłabione ciało na zewnątrz Powoli szłam naprawdę nie wiedząc co się dzieję. Nic nie rozumiałam. Po paru minutach usłyszałam ślubny marsz spojrzałam zaszkowana na dziewczyny a one z małymi bukiecikami ustawiły się za mną. Obok mnie nagle pojawił się Harry Wziął mnie pod rękę i zaczął prowadzić. -Co tu się dzieje? - zapytałam szeptem -Nie domyślasz się? Rzuciłam w jego stronę ostre spojrzenie. Nagle drzwi kapliczki się otworzyły. W środku ujrzałam Louisa stojącego w garniturze,Niall który nas kamerował Zayna który trzyma naszą Rose oraz Jay która łkała w chusteczkę oraz Liama który stał obok mojego przyszłego męża Zaczęliśmy iść w jego stronę i wtedy nic się nie liczyło. Tylko on. Przez całą drogę do ołtarza nie spuszczałam go ze wzroku. A droga do niego dłużyła się w nie skończoność. Faktem było to że nie dałam rady iśc szybko bo czułam się beznadziejnie Moja dłoń została wreszcie przekazana Louisowi. Uśmiechnął się gdy stanęliśmy naprzeciwko siebie. Nagle głos zabrał pastor. -Zebraliśmy się tu, aby połączyć tych dwoje świętym węzłem małżeńskim Gdy duchowny powiedział całe formułki przeszedł do przysięgi małżeńskiej. -Ja Louis biorę ciebie Kate za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci, Tak mi dopomóż panie Boże wszechmogący i wszyscy święci Przyszedł czas na mnie resztkami sił powiedziałam tą piękną regułkę która dzieliła mnie od zoatania panią Tomlinson -Ja Katherine biorę ciebie Louise za męża i ślubuję ci miłość, wierność, i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Bóg i wszyscy święci Brunet uśmiechnął się do mnie, a Liam podał nam obrączki. -Katherine przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen. Powoli sięgnęłam po złotą obrączkę patrząc na Louisa i rzekłam -Louisie przyjmij te obrączkę jako znak mojej miłości i wierności w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen Złoty krążek również znalazł się na jego dłoni. -Zawarliście związek małżeński przed Bogiem. Ogłaszam was mężem i żoną. Można pocałować pannę młodą- Louis długo nie czekał. Najdelikatniej ujął moją twarz i musnął moje wargi. Goście zaczęli bić brawa a ja czułam sie jak w niebie. -Gratuluję- nie długo później składali nam życzenia i gratulację, Po wszystkim dali mi największy prezent w postacie mojej córeczki w końcu mogłam mieć ją przy sobie i razem już z mężem opuściliśmy kapliczkę kierując się do sali. Usiadłam na łóżku tuląc do siebie Rose.Była taka słodka i malutka. A Lou świetnie się nią opiekował. Byłam mu wdzięczna za to co dla nas robi. Nagle swój wzrok skierowałam na bruneta. -Kocham cie. Kocham cię nad życie. W każdej chwili potrafisz mnie zaskoczyć. -Ja również cię kocham. Jesteś całym moim życiem- pocałował mnie w skroń- Nie zostawiaj mnie... proszę. -Słucham? Nie mam takiego zamiaru. -powiedziałam natychmiast -To dobrze. musisz wrócić do domu -Już nie mogę się doczekać kiedy to nastąpi- powiedziałam spoglądając na małą -Ma piękny pokoik a poza tym ja się boję że was zawiodę. No ja jestem chłopakiem, nie umiem się nią odpowiednio zająć. -Nie przesadzaj skarbie. świetnie ci idzie. A z tym pokoikiem to chyba przeszłeś samego siebie. Kiedy ty to wszystko zrobiłeś- zapytałam zdziwiona uśmiechając sie do niego -To nie ja kochanie. To oni- wskazał na przyjaciół. Zszokowała mnie ta wiadomość. nie sądziłam że tyle mogą dla nas zrobić. Byli prawdziwymi przyjaciółmi którzy nie zawiedli w potrzebie. Kochałam ich. Kochałam ich wszystkich i naprawdę nie miałam zamiaru ich zostawiać. Sama nie wybaczyłabym sobie tego że naraziłabym ich na taki ból. Poczułam zmęczenie to było za dużo emocji jak na jeden dzień jak dla mnie. powoli oddałam Rose w ręce Lou i położyłam się spać. Nie długo potem odpłynęłam. *** Miesiąc później Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi dziś moja żona wychodziła ze szpitala. W końcu mogłem się nacieszyć moimi kobietami w domu. Wjechałem wózkiem Rose do sali dziewczyny która tylko na nas czekała Na powitanie dostałem buziaka i piękny uśmiech za którym stęskniłem się niemiłosiernie -Chodź, wracasz do domu- objąłem ją delikatnie -Chyba czas najwyższy- zasmiała się delikatnie i podązała z moją pomocą do wyjścia Wsiadła do auta, zapiałem Rosalie w foteliku i sam usiadłem za kierownicą. Kate była wpatrzona w niebo. Z jej twarzy nie schodził uśmiech. Dotarliśmy do domu w którym Jake czekał z obiadem. -W końcu zjem coś pożadnego a nie ta papkę szpitalną- powiedziała zadowolona Kate i usiadła do stołu Zjedliśmy razem posiłek, ja jednocześnie karmiłem Rose mliekiem w butelce -Idzie ci lepiej niż myślałam. Zaraz mnie wygryziesz z roli matki- powiedziała po chwili dziewczyna -Nawet o tym nie myślę. Ja bedę tylko tatą który będzie rozpieszczał naszą księżniczkę. -Przecież żartuję.- po tych słowach Kate roześmiała się lekko. Cmoknąłem jej policzek i wyjąłem Rosalie z nosidełka. Musiałem z nią trochę pochodzić po jej jedzeniu. -Po chwili sięgnałem po apteczkę która stała na mikrofali. Musiałem podać leki Rose -Co ty robisz?- zapytała zdziwiona Kate -Podaje małej antybiotyk i specjalne profilaktyki -Czemu ja o tym nic nie wiem? Czemu nic nie wiem o własnym dziecku?- pytała poddenerwowana -Uspokój się. Ona musi to brać, bo jest wcześniakiem i jest słabiutka. Ma arytmie serca. -Przepraszam ale dobija mnie fakt, ze nic o niej nie wiem. To jest silniejze ode mnie?- lekko zaszlochała podchodząc do Rose. -Cii- objąłem ją jedną ręką- Uśmiechnij się do mamy no- mówiłem do córeczki robiąc to samo o co prosiłem. -Obiecuję, ze nadrobie ten stracony czas.- Kate delikatnie pocałowąła małe rączki Rosalie i uśmiechnęła się w jej stronę. _________________________________ Przepraszam za opóźnienia ale ma karę na kompa i weszłam tylko dlatego bo rodzice są w pracy.Ja niegrzeczna. Przepraszam za opóźnienia i błędy pod koniec strasznie się śpieszyłam. Mam nadzieję że się nie gniewacie za opóźnienie. I jak wam podobał się ślub? Komentujcie. |
ten ślub był ZAJEBISTY ! I Lou w roli ojcaa xDD Ciesze się ze Kate wyszła ze szpitala <33
OdpowiedzUsuńJaki słodki rozdział *.*
OdpowiedzUsuńDobrze, że Kate wróciła do domu
Czekam na nn : ***